Ks. Marian Bednarek z każdej górskiej wędrówki przywozi liczne zdjęcia. To zarówno majestatyczne panoramy, urzekające pejzaże, jak i zbliżenia na górską florę i faunę. Część z nich można zobaczyć na nowo otwartej wystawie.
Prezentowana w sławięcickiej filii Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kędzierzynie-Koźlu wystawa fotografii została zatytułowana „W górach jest (prawie) wszystko, co kocham”. Jej autorem jest ks. Marian Bednarek, proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Sławięcicach, który od 25 lat wędruje po górach, zawsze z aparatem fotograficznym przy sobie.
W jego zbiorach jest już kilkadziesiąt tysięcy zdjęć. Te z pierwszych lat powstawały na kliszach, a te od 2006 roku - w wersji cyfrowej. Aż 800 z nich zostało pokazanych w prezentacji slajdów podczas wernisażu wystawy, a około 130 można podziwiać na 13 planszach poświęconych kolejno Beskidom, Tatrom Polskim, Tatrom Słowackim, Alpom Austriackim, okolicom Stelvio i Aosty, a także Dolomitom.
Wernisaż, który odbył się 18 lutego, przyciągnął wielu parafian. Właściwie biblioteczna sala pękała w szwach. Była to niezwykła okazja, by nie tylko zobaczyć fotografie autorstwa księdza proboszcza, ale też posłuchać górskich opowieści. Rozmowę z duszpasterzem poprowadziła Izabela Migocz, parafianka ze Sławięcic i dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kędzierzynie-Koźlu, która stoi za pomysłem zorganizowania wystawy.
- Wiedzieliśmy, że ksiądz proboszcz wędruje po górach, że góry są jego wielką pasją, którą czasami dzielił się z nami na kazaniach. Ale nie wiedzieliśmy, że robi tak piękne zdjęcia. Dowiedziałam się o tym na spotkaniu w Opolu w rozmowie z ks. Stanisławem Rabiejem. Dlatego zapytałam księdza proboszcza, czy przyjmie zaproszenie do zorganizowania wystawy. Jestem niezwykle wdzięczna, że właściwie od razu się zgodził - mówi Izabela Migocz.
Ks. Marian Bednarek na górskie wyprawy przeznacza czas wolny. Na te bliższe wędrówki wyskakuje w dniu wolnym od duszpasterskich obowiązków, na te dalsze i dłuższe przeznacza czas wakacyjnego urlopu. Po górach nie wędruje sam, ale w towarzystwie ks. Mariusza Budziarka, proboszcza z Szybowic, z którym byli na jednym roku w seminarium.
- W góry wybieram się dla odpoczynku, dla duchowego i fizycznego relaksu. To prawda, że wchodzenie na szczyt wiąże się ze zmęczeniem, ale wbrew pozorom to jednak jest dla mnie odpoczynek. Wędrując po szlakach, odkrywam nie tylko bogactwo przyrody, ale też odkrywam siebie w drodze - dzieli się ks. Marian Bednarek.
Początkowo wędrował po Beskidach i Tatrach, z czasem - kiedy przeszedł te polskie szlaki tyle razy, że właściwie wiedział, co będzie za którym zakrętem - zaczął szukać nowych tras zagranicą. - Alpy okazały się znacznie mniej zatłoczone i zdeptane. Czasami można było spędzić cały dzień na szlaku i spotkać tylko dwoje ludzi, ale za to aż cztery kozice i dziesięć świstaków - wspomina. Potwierdza, że potrzebna jest dobra kondycja i obowiązkowe są dobre, sprawdzone buty. Potwierdza, że wstając zza biurka, nie ma co od razu porywać się na zdobywanie szczytów, ale zapewnia też, że wędrowanie po Alpach nie musi być wyzwaniem ekstremalnym. - My wybieramy wyznaczone szlaki turystyczne, a na nich jest podobnie jak na szlakach tatrzańskich, tyle że widoki całkiem inne - mówi.
Z każdej wyprawy ks. Bednarek przywozi setki, jak nie tysiące zdjęć. To zarówno majestatyczne panoramy, urzekające pejzaże, jak i zbliżenia na górską florę i faunę. Jednak, jak podkreśla, ważniejsze od pstryknięcia zdjęcia, jest obserwowanie i podziwianie natury, dopiero z tego zapatrzenia rodzi się chęć zrobienia fotografii, zabrania tego widoku na pamiątkę.
- Na wystawie można zobaczyć m.in. zdjęcia zrobione o wschodzie i o zachodzie słońca. Oczywiście wymagało to dobrego planowania, by być właśnie w takich momentach na szczycie, ale dla mnie celem nie były te fotografie, ale samo zobaczenie gór w tych wyjątkowych porach dnia. Gdybym nastawiał się na robienie zdjęć, coś pięknego mogłoby mi umknąć. Zdjęcia powstają przy okazji - tłumaczy ks. Bednarek.
Najwyższy szczyt jaki zdobył to Monte Vioz o wysokości 3645 m n.p.m, leżący we włoskich Alpach. Dodaje przy tym, że jego celem nigdy nie było powiększanie kolekcji zdobytych szczytów, ale samo wędrowanie po górach, stąd na wielu polskich wierzchołkach był nawet dziesiątki razy.
W trakcie spotkania otwierającego wystawę pojawiła się niejedna aluzja, że warto zorganizować parafialny wyjazd w góry, na którym przewodnikiem po malowniczych szlakach będzie ksiądz proboszcz. - To nie takie proste. Góry są do chodzenia w kilkuosobowej grupie. Wybranie się na szlak w bardzo dużej grupie nie jest dobrym rozwiązaniem. Zachęcam do indywidualnych wypraw, wtedy rzeczywiście można poczuć góry, zachwycić się przyrodą - podpowiada.
Wspomina przy tym wyprawę sprzed blisko 20 lat, na której i ja byłam. - Byłem wtedy wikarym w parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu i zabrałem w Tatry studentów z duszpasterstwa akademickiego. Był nas wtedy siódemka. Nie wiem, czy studenci to pamiętają, ale ja do dzisiaj pamiętam, jak nas w sierpniu złapał na szczycie śnieg - wspomina. A ja potwierdzam, studenci też pamiętają. Mamy nawet wspólne zdjęcie zrobione na szczycie. Ks. Marian wykorzystał wtedy niewielki podręczny statyw, który miał w plecaku, i opcję samowyzwalacza. Nasze twarze widać, ale Tatry, które były za naszymi plecami, zasłoniły gęste chmury.
Wracając do wernisażu, warto docenić niespodziankę przygotowaną dla uczestników spotkania. Było to kilka utworów muzycznych, głównie Gershwina, które wykonali w duecie Izabela Migocz i ks. Arnold Klita - grający na klarnecie wikariusz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej. To kolejny talent ze sławięcickiej fary odkryty przed parafianami tegoż popołudnia.
O dwóch pasjach ks. Mariana Bednarka napiszemy w „Gościu Opolskiem” nr 9/2025 w niedzielę 2 marca br.