O.Makary Lika OFM i Brazylijczyk Darlan Campelo Martins byli gośćmi w „Kazamacie sióstr Elżbietanek” w Kędzierzynie-Koźlu.
Wczoraj (20 marca) wieczorem w „Kazamacie sióstr Elżbietanek” miało miejsce spotkanie pt. „Poskładani z nadziei”. Słówko wyjaśnienia ws. „kazamaty” - żeby się komuś nie skojarzyło z więzieniem i to w dodatku prowadzonym przez siostry Elżbietanki.
To zabytkowa budowla typu kazamaty - dawna prochownia twierdzy pruskiej w Koźlu - dziś pięknie odrestaurowana i zagospodarowana na miejsce spotkań, występów, a jak trzeba to na magazyn darów dla szerokich akcji charytatywnych prowadzonych przez siostry elżbietanki z Domu św. Karola - Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci, Młodzieży i Dorosłych. Kazamata położona jest na terenie należącym do Domu, przy ul. Piramowicza.
Wczoraj gościli tam o. Makary Lika OFM i Darlan Campelo Martins z Rancza Nadziei w Nysie. - To spotkanie wzięło się z tego, że od trzech tygodni w naszym domu mieszka i jest wolontariuszem Darlan Campelo Martins. Ale nie będziemy mówić tylko o Ranczu Nadziei, historii Darlana i pobycie o. Makarego w Brazylii. Pod tym wszystkim co nasi goście mają do powiedzenia jest coś bardzo głębokiego, co dotyka każdego człowieka: życie, które rodzi się z nadziei - rozpoczęła spotkanie s. Rut Rzytki CSSE, dyrektorka Domu św. Karola.
Ranczo Nadziei - Fazenda da Esperança - to chrześcijańska wspólnota terapeutyczna, która powstała w Brazylii. Na Ranczach odbudowywane jest życie tych, którzy zdecydowali się tam zgłosić po ratunek: mieli problemy z narkotykami, przemocą, uzależnieniami, czy z innych powodów żyli na marginesie społeczeństwa. Fazenda da Esperança działa w 19 krajach świata, na całym świecie jest ok. 130 wspólnot. Procent skuteczności terapii w Ranczach Nadziei oceniany jest na ok. 80 proc.
Nyska Fazenda jest jedyną w Polsce, którą prowadzi franciszkańska prowincja św. Jadwigi Śl. Jej siedzibą jest poddasze nyskiego klasztoru franciszkanów. Początki nyskiej wspólnoty sięgają roku 2018, kiedy br. Marek Baranowicz rozpoczął jej tworzenie wspólnie z dwoma misjonarzami świeckim, którzy przeszli własną terapię na Ranczu - Guzmanem z Urugwaju i Franklinem z Brazylii. Niestety, wkrótce br. Marek bardzo ciężko zachorował, potem wybuchła pandemia. - Teraz robimy coś w rodzaju re-otwarcia - mówił o. Makary Lika OFM, który w październiku ubr. wrócił z dwuletniego pobytu w Brazylii, gdzie m.in. zapoznawał się z działalnością Fazenda da Esperança.
Najpierw opowieścią o swoim życiu podzielił się Darlan C. Martins. Jest jednym z sześciorga synów, ale od wczesnego dzieciństwa w rodzinie czuł się odrzucony, niezauważany. - Nikt nie chciał przy mnie siedzieć, ani rozmawiać ze mną, nawet mama - mówił. Po pierwszy narkotyk - marihuanę sięgnął mając 11 lat. Mając lat 15 brał już mocniejsze środki i sam zaczął rozprowadzać narkotyki, żeby mieć pieniądze na zakup ich dla siebie… - Życie zaczęło mi się rozlatywać. Byłem pełen agresji. Uratowała mnie ciocia, która zaproponowała mi, że pojedzie ze mną do jednego księdza do Fazenda da Esperança. Nie wiedziałem co to jest, ale zgodziłem się - mówił Darlan.
Po roku terapii (standardowy czas leczenia z uzależnień w Ranczach Nadziei) polegającej na uczestnictwie w życiu wspólnoty i doświadczaniu bliskich relacji, modlitwie i pracy , powierzono mu - miał 19 lat - pierwszą odpowiedzialną funkcję we wspólnocie. Potem otrzymał propozycję misji w Polsce – w nyskiej Fazendzie. - Zgodziłem się, bo chciałem się jakoś odwdzięczyć Bogu za to, że uratował mnie z mojej ciemności - mówił. Do Nysy przyjechał z trzema innymi świeckimi członkami wspólnoty Rancza Nadziei z Ameryki Południowej.
O. Makary opowiadał o swoim brazylijskim doświadczeniu, które uznał za przełomowe w swoim życiu franciszkańskim (jest 9 lat po święceniach kapłańskich). - Przez te dwa lata słuchałem bardzo trudnych historii ludzi - w konfesjonale i poza nim. To były prawdziwe tragedie ludzi i ich rodzin. Ale w każdym z nich odkrywałem wielki potencjał. Zobaczyłem, że nie muszę się ich bać. Widziałem, że każdy z nich ma w sobie jakieś piękno i bogactwo. Zobaczyłem, że najważniejsze co mogę im dać, to słuchanie. Osoby uzależnione wg mnie w wielkim bólu uzależnienia odczuwają przede wszystkim głód więzi, przyjaźni i relacji. Często płakałem razem z nimi jak dziecko - opowiadał o. Makary Lika.
W trwającym dwie godziny spotkaniu uczestniczyło ok. 40 osób.