Wystawa dyplomowa absolwentów Wydziału Sztuki Uniwersytetu Opolskiego.
W ubiegły piątek (4 lipca) otwarta została wystawa prac tegorocznych dyplomantów studiów licencjackich i magisterskich Wydziału Sztuki UO. Można ją oglądać w dwóch galeriach: Galerii Sztuki Współczesnej (pl. Teatralny 12 - do 27 lipca) i Galerii ZPAP Pierwsze Piętro (ul. Krakowska 1 - do 23 lipca).
Na „Dyplomach 2025” obejrzeć można prace wykonane pod kierunkiem wybranych przez studentów profesorów w pracowniach malarstwa, rzeźby, multimediów, fotografii, grafiki i projektowania graficznego. Prac magisterskich jest 18, licencjackich aż 30. Sporą część tego grona stanowią studentki i studenci ukraińscy.
„Mój dyplom to dom istniejący w pamięci. Jego ściany są zbudowane ze wspomnień, zapachów dzieciństwa, cieni na tapetach, dźwięku skrzypiących podłóg, blasku światła na koronkowym obrusie. Ten miniaturowy dom jest próbą zatrzymania tego, co odchodzi: obrazów dzieciństwa, poczucia bezpieczeństwa” - opisuje swoją pracę Yeva Fediushyna. Jest to duży, stary dom, z odkrytą tylną ścianą, dzięki czemu możemy zajrzeć na parter i piętro, zachwycić się niezwykłą pieczołowitością odtworzenia detali.
Uderzający na tegorocznej wystawie dyplomantów jest właśnie powracający stosunkowo często temat domu. Maria Zmarzły „zbudowała” domek z pierników i ciasteczek (styropianowych), przypominający baśniowy świat odwołujący się do głęboko ukrytych, dziecięcych pragnień. Z kolei Emilia Nawrocka w instalacji pt. „Teraz pozostaje tylko siedzieć i patrzeć Jej oczami” użyła zdjęć, pocztówek, suszonych kwiatów, lalek, poszewek na poduszki, fotela etc. z rodzinnego domu . „Rzeczy te przywołują wspomnienia o miejscach i osobach, z którymi się bawiłam. (…) Co osoby niegdyś mi najbliższe, których już nie zobaczę, myślałyby o obecnej mnie?” - pyta autorka.
Yevhenija Biela w cyklu czterech obrazów pt. „Ukradzione pejzaże” wyraża tęsknotę za rodzinnymi stronami: „dziś zagrożonymi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Moja miejscowość od prawie dwóch lat znajduje się pod okupacją. Obawiam się, że kiedy do niej wrócę, wszystko będzie na tyle inne, że nie odnajdę tam swojego domu”. Nie sposób udaremnić, a tym bardziej unieważnić, chwil spędzonych przed tymi pracami. Bo przebija przez nie tylko nostalgia. Nawet mimo wartego odnotowania faktu, że w tak młodym wieku jest ona zjawiskiem dającym do myślenia i symptomatycznym.
Oczywiście trudno interpretować wystawę prac odrębnych osobowości artystycznych jako jednolitą narrację, ale muszę przyznać, że cykl ceramicznych form pt. „Brodifakum” Julii Brodziak stał się nieoczekiwanym - i dramatycznym - podsumowaniem wątku „dom”. Artystka nazywając swoje piękne ceramiczne formy nazwą działającej z opóźnieniem trucizny na szczury (właśnie to opóźnienie jest szczególnie zabójcze, bo myli inteligentne gryzonie, co do przyczyny śmierci osobnika, który spożył brodifakum), w opisie pracy pisze o tym - już o ludziach, nie o szczurach - że „trauma pokoleniowa ma podobnie długotrwałe skutki. I podobnie działa w sposób ukryty. (…) Trauma może ujawniać się w kolejnych pokoleniach - jako trudności emocjonalne, depresja czy problemy w relacjach międzyludzkich”.
Dyplomy absolwentów Wydziału Sztuki UO 2025