- Hasło "Polska dla Polaków" dla chrześcijanina jest nie do przyjęcia - mówił bp Andrzej Czaja.
To było przejmujące nabożeństwo. W dużym opolskim kościele pw. świętych apostołów Piotra i Pawła zebrało się na nim 19 osób (księży i służby liturgicznej nie licząc). „Umrzeć z nadziei” - modlitwa za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy. Przewodniczył biskup opolski Andrzej Czaja.
- Patrząc na nawet tak nieliczną dziś obecność w świątyni, na tej modlitwie za tych, którzy nie dotarli do celu swojej podróży, a z nadzieją się z nią wybrali, widzimy, że jakbyśmy się cofnęli. Wielu z nas, mówię teraz o chrześcijanach w naszym kraju, ma dziś zamęt w głowie. I ten zamęt, niestety, gorzko owocuje coraz większą blokadą serca. Mamy coraz większy problem z otwartością na uchodźców, na migrantów, na przybyszów, na uciemiężonych. I to bardzo trudne hasło, które dla chrześcijanina jest nie do przyjęcia - "Polska dla Polaków" - pokazuje, jak ulegamy coraz bardziej politycznym sporom, ideologiom – powiedział bp Czaja w kazaniu.
Mówiąc o uchodźcach i migrantach, biskup opolski odwoływał się do Pisma Świętego, Katechizmu Kościoła Katolickiego, nauki ostatnich papieży: św. Jana Pawła II, Franciszka i Leona XIV. Nie argumentował przeciwko hasłom i programom partii politycznych, ale tłumaczył jaka powinna być postawa chrześcijanina wobec uchodźców. Mówił, że mamy zamęt w głowach i przez to zamykają się nasze serca. Więcej można przeczytać TUTAJ
Zdarzało mi się tutaj pisać, że Kościół w Polsce wpada w ręce tej politycznej prawicy, która na chrześcijaństwo się formalnie powołuje, ale głosi hasła z Ewangelią nie mające - w niektórych obszarach – nic wspólnego. A nawet Ewangelii się sprzeciwia. Kluczową i najbardziej gorącą dzisiaj sprawą jest oczywiście kwestia uchodźców.
Dlatego cieszę się, że bp Andrzej Czaja zabrał głos w tej sprawie i był to głos jasny, wyraźny, nie kluczący czy robiący uniki wobec nastrojów społecznych. Nie polityczny, ale właśnie – zabrany w imię Ewangelii.
Myślę, że kazanie biskupa wygłoszone do kilkunastu uczestników nabożeństwa jest ważne. W duszpasterstwie ostatnich lat przecież popularność zyskują te grupy i wspólnoty, które odwołują się do – jak to się teraz ładnie mówi – imaginarium i narracji konserwatywnych, w których wrogość czy niechęć wobec innych są wyraźnie obecne.
Moralnym alibi dla wspomnianych grup - duszpasterskich i politycznych - jest często sprzeciw wobec aborcji. Wczoraj papież Leon XIV dotknął tej kwestii, odpowiadając w Castel Gandolfo na pytanie dziennikarza o uhonorowanie przez kard. Cupicha z Chicago senatora, który przez dziesięciolecia działał na rzecz migrantów, ale opowiada się za legalizacją aborcji.
- Ktoś, kto mówi: "Jestem przeciw aborcji", a jednocześnie twierdzi: "Jestem za karą śmierci", w rzeczywistości nie jest naprawdę pro-life. Podobnie ktoś, kto mówi: "Jestem przeciw aborcji, a jednocześnie zgadza się na nieludzkie traktowanie imigrantów w Stanach Zjednoczonych". Nie wiem, czy to jest pro-life. To są więc bardzo złożone sprawy. Nie wiem, czy ktoś ma całą prawdę na ich temat, ale prosiłbym przede wszystkim o większy wzajemny szacunek oraz o wspólne poszukiwanie - powiedział Leon XIV.
Myślę, że to jest uwaga ważna dla nas, katolików w Polsce. Bo – w ogromnej większości - daliśmy sobie zrobić polityczny zamęt w głowie. Być może ani bp Czaja, ani papież Leon XIV nie zmienią poglądów większości katolików polskich. Trudno, tak już w historii bywało. Może zostanie tylko ta symboliczna „dziewiętnastka”.