Wczoraj w Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu otwarto wystawę pt. "Nurdle, fusy i ubrania martwych Europejczyków".
Najnowsza wystawa w GSW przyciągnęła uwagę mediów jeszcze przed wernisażem, który odbył się 10 października. Jeden z popularnych youtuberów czy też influencerów, mający swój równie popularny kanał, krytykował wystawę – rzecz oczywista: nie widząc jej – z powodu takiego, że fundusze z KPO (unijne) idą na dofinansowanie wystawy na temat „ubrań martwych Europejczyków”. Pomijając śmieszność na jaką wystawił się twórca kanału, nie zdający sobie chyba do końca sprawy o czym mówi, warto zadać pytanie czy fundusze unijne nie powinny i wręcz nie mogą „iść” na działalność kulturalną? Zwłaszcza w naszym kraju, gdzie kultura od lat cierpi na niedofinansowanie? Tyle tytułem wprowadzenia w klimat medialny towarzyszący opolskiej wystawie.
Joanna Filipczyk, dyrektorka GSW, zapowiadając, że jest to ostatnia wystawa prezentowana w obecnym budynku galerii - którą czeka nie tylko kapitalny remont, ale i rozbudowa – delikatnie sprostowała medialne dezinformacje. - Niektórym wydaje się, że tak naprawdę na wystawie będziemy pokazywać właśnie to, co w tytule czyli nurdle, fusy i ubrania martwych Europejczyków. Więc tak nie będzie. Wystawa jest poświęcona bardzo ważnym i poważnym problemom związanym z globalizacją – mówiła.
– Wystawa z początku była trochę obliczona na żart. Ja myślałem, że mieliśmy zacząć się remontować we wrześniu, więc pomyślałem, że jeżeli zostaniemy wyrzuceni z tego budynku, to zrobię wystawę właśnie o tym wszystkim, co wyrzucamy. Generalnie miało to być raczej coś luźniejszego formatu. Jako, że zostaliśmy w budynku, to przestało mi być do śmiechu zdecydowanie. W murach szacownej instytucji jednak temat „śmieci” domaga się poważniejszego zdecydowanie opracowania. Ale wydaje mi się, że trochę luzu na tej wystawie się znajdzie. Oprócz tego, że ta wystawa przestrasza – mówił podczas wernisażu wystawy jej kurator Łukasz Kropiowski.
Muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej mnie ona jednak przestraszała niż rozśmieszała, a w jednym momencie niemal przeraziła (z tego powodu nie zdecydowałem się na umieszczenie zdjęcia tej pracy w galerii zdjęć).
- Wydaje mi się, że trochę jest tak, że zmierzamy do zniszczenia planety, taktując ją jako składowisko odpadów. Właściwie samo to, jak traktujemy planetę, jak wszystkie koszty rozwoju przerzucamy na naturę, którą traktujemy z jednej strony jako pudełko z prezentami, a z drugiej strony właśnie jako śmietnik. No i dochodzi do tego praktykowana od około 60 lat jednorazowość przedmiotów, w której wszyscy uczestniczymy, czy tego chcemy, czy nie chcemy. Więc temat jest dosyć wredny, obciążający – mówił Ł. Kropiowski.
Kilka prac przywołuje obrazy produktów i efektów cywilizacji konsumpcyjnej jak najbardziej realne i wstrząsające. Np. stada bocianów – przecież symboli sielskości i czystej natury – które szukają pożywienia nie w błękitnych wodach idyllicznych stawów czy na soczyście zielonych łąkach, ale na największym wysypisku odpadów w rejonie bałtyckim w Getlini k. Rygi. Czy też – migawki z pracy w sortowni używanych ubrań w Polsce.
Wystawie towarzyszy katalog z szerokimi opisami prac dziesięciorga artystów, którzy pokazują swoje prace na tej wystawie w Opolu. Jest tam również bardzo przydatny, pełen informacji słowniczek 40 pojęć, faktów i ciekawostek związanych z tematem „śmieci”. Skoro przy nim jesteśmy, warto przytoczyć wyjaśnienie tytułowych „ubrań martwych Europejczyków” . „To potoczna nazwa, jaką w Ghanie i Tanzanii określają swój towar ludzie trudniący się sprzedażą używanej odzieży docierającej do Afryki z Europy”. Jest efektem zdziwienia faktem, że ubrania w dobrym stanie są wyrzucane” – czytam.
Wystawa może jednak nie tylko wstrząsnąć. Prowokuje bowiem również do pytania: co zrobić, by wydrzeć się z oplatających z wszystkich stron macek konsumeryzmu? Już nawet nie po to, żeby ratować planetę, ale żeby ratować siebie, własną, ludzką istotę. Wydaje się, że sam wstrząs i sprzeciw czy odraza – albo nostalgia, za dawnym sposobem życia - nie są wystarczającą siłą, by odnaleźć i kontynuować drogę do – jak mówimy po chrześcijańsku – życia w prostocie. Bo o to tu przecież w gruncie rzeczy chodzi.
Na marginesie – informacje zawarte w katalogu wystawy mogłyby się stać podstawą do niejednego interesującego i poruszającego kazania na temat chrześcijańskiego stylu życia i niepoddawania się konsumpcjonizmowi. Liczby i fakty tam przytoczone są w większości mało znane, a wstrząsające.
Uwaga: dzięki dofinansowaniu wystawy z funduszy europejskich wstęp na nią jest gratis. Będzie można ją oglądać do końca listopada br.
Nurdle, fusy i ubrania martwych Europejczyków