- Dzisiejszy dzień ośmiela nas, by o wstawiennictwo rodaka prosić - mówił bp Andrzej Czaja.
- Ten dzień upamiętniający męczennika Pańskiego powinien nas ośmielić do tego, aby tego rodaka o wstawiennictwo prosić. Możemy bowiem z przekonaniem myśleć, że jest u Pana, przed Jego tronem, że ofiara życia brata Bernharda jest Panu miła. Jeślibyście doznali łaski za jego wstawiennictwem czujcie w sumieniu obowiązek przedstawić to proboszczowi. Gdyby Pan dał nam znak, że przez tego naszego brata, świadka mężnego wiary, chce udzielać łask to na pewno jako Kościół opolski byśmy podjęli proces, który się rozpoczyna od ułożenia modlitwy. I – jeśli Pan Bóg będzie dalej nam odpowiadał, że ten nasz rodak jest Mu miły i chce przez jego orędownictwo łask nam udzielać – to moglibyśmy potem wręcz, z czasem, proces ku beatyfikacji rozpocząć – te słowa bp Andrzeja Czai były chyba najbardziej niespodziewanym momentem uroczystości, która odbyła się wieczorem 27 czerwca w Wawelnie.
Z inicjatywy byłego proboszcza tej parafii ks. prałata Wolfganga Globischa w ścianę kościoła w Wawelnie została wmurowana tablica upamiętniająca pochodzącego stamtąd br. Bernharda Lissona SJ. 35 lat temu, 27 czerwca 1978 r. został on zamordowany na misji św. Ruperta w Magonde w ówczesnej Rodezji (dziś Zimbabwe) przez partyzantów kiedy stanął w obronie o. Gregora Richerta SJ, który również wtedy został zastrzelony. Więcej na temat życia br. Bernharda można przeczytać tu w artykule ks. dr. Waldemara Labusgi, który jest synem siostrzenicy brata Lissona.
W uroczystości, której przewodniczył biskup opolski wziął udział również o. Wolfgang Thamm SJ, który z br. Bernhardem przez 6 lat współpracował na misji św. Alberta. – Nie tylko go poznałem, ale stał się moim prawdziwym przyjacielem. Prowincjał jezuitów z Zimbabwe prosił mnie bym przybył na tę uroczystość upamiętniającą męczeńską śmierć br. Bernharda – mówił sędziwy o. Thamm. Po Mszy św. opowiadał zgromadzonym parafianom i gościom, wśród których licznie reprezentowana była rodzina zamordowanego brata-jezuity, o jego pracy w Afryce. – On ciągle się uczył. Choć był kowalem nauczył się ciesielki, budownictwa, projektowania, wypalania cegieł, elektryki. Był znakomitym fachowcem i bardzo pobożnym człowiekiem, który zawsze chętnie szedł do pomocy innym. Tylko z ogrodnictwem nie bardzo mu szło (śmiech). Oni z o. Richertem myśleli, że są bezpieczni, bo ich misja była stosunkowo blisko stolicy. Dzisiaj jezuici –Afrykańczycy starsi i młodzi mają wielki szacunek dla tych białych misjonarzy, którzy wtedy nie opuścili misji mimo wielkiego niebezpieczeństwa – mówił o. Wolfgang Thamm.
W kazaniu bp A. Czaja z mocą podkreślał, że przeciwko chrześcijanom są moce ciemności, które posługują się ludźmi. – Szatan ma jeden cel: oddzielić nas od Boga – przez zastraszenie albo przez uwiedzenie. Są przeciwko chrześcijanom - uczniom Pana -moce ciemności i niektórzy ludzie. Tacy ludzie pojawili się na ścieżce życia syna tej ziemi, waszego rodaka, brata Bernharda. Tacy są i dziś, i dziś krzyżują, obcinają głowy, palą żywcem, wcale nie mniej prześladują niż kiedyś. Błogosławieni ci, którzy w tej godzinie nie dają się odciągnąć od Boga, nawet przy tak ogromnym zastraszeniu przy Bogu trwają – mówi biskup opolski podkreślając, że nie śmierć jest najstraszniejsza. – Najgorsze to odłączenie się od miłości Chrystusowej. Ważne abyśmy doczekali śmierci trwając w miłości Bożej, prowadząc do końca wierne Bogu życie. To jest wcale nie mniej łatwe zadanie niż męstwo w czas próby – mówił bp Andrzej Czaja.
Więcej na temat życia i śmierci br. Bernharda w "Gościu Opolskim" nr 27/ 7 lipca.