Święta tuż-tuż. Tyle komentarzy na ten temat! Od papieża Franciszka po spikera lokalnego radia. To może ja tylko powspominam.
Ot, choćby moje urodziny. Bo przecież była wigilia. Lwów, gdzie przyszedłem na świat, konał. Rodzina w rozsypce – wiele by opowiadać. Dumne miasto zdeptane przez sowietów. Nikt nie wiedział, co będzie jutro. A i tak szczęśliwi, którzy wieczora doczekali. Stryj Kazik nie doczekał. Przeżył mnie o cztery dni; nkwd. I w takim czasie mieć dziecko... A rodziło się dzieci więcej, niż dziś, zwykle w domu. Ze mną były kłopoty, więc szpital. Wojskowy lekarz wrzeszczał na moją Mamę „matka albo dziecko!” Ona krzyczała „i matka, i dziecko!”. O życie chodziło. Lekarz widział dwie wykluczające się możliwości. Ale była i ta trzecia. Wbrew wszystkiemu właśnie ta się spełniła. A lekarz robił, co było możliwe. Widać, że dobrze robił, i że Ktoś nad nim czuwał. Ciekawe, co to był za lekarz? Polska klinika pełniąca funkcję wojennego szpitala pod sowiecką okupacją. Zatem Polak? Mało prawdopodobne. Rosjanin? Ukrainiec? Żyd? Wierzący? (a i tu możliwych kilka opcji). Ateista? Komunista? A ja piszę „Ktoś nad nim czuwał”, sugerując, że to Bóg prowadził jego i położnej dłonie. Tak. Gdzie chodzi o pierwszy, startowy dar – czyli o życie, zawsze stajemy oko w oko z Bogiem. Choćbyśmy o tym nie pamiętali albo i zgoła nie wiedzieli. Jeśli mnie i mojej Mamie pomógł przeżyć lekarz ateista – także był narzędziem Boga.
I tak wspomnienia doprowadziły mnie do innego pytania i strasznego dylematu. Co myśleć o lekarzu, który Boże przykazania zna, który na co dzień dotyka daru życia, a wykonuje decyzję, będącą w istocie wyrokiem śmierci? Bo to i z tego powodu za naszych dni rodzi się mniej dzieci, niż w tamtym, beznadziejnym czasie. Co sądzić o lekarzu... Ale on jest „tylko” wykonawcą decyzji podjętej przez innych – matkę, ojca, rodzinę, środowisko... Jasne, nie ma warunków, żeby „sobie pozwolić na dziecko”. Moja Mama i tyle innych kobiet, ojców także!, warunki mieli, prawda? Nie będę opowiadał wszystkiego, to materiał na książkę, nie felieton. A rodzin z podobnymi, często znacznie trudniejszymi problemami było wtedy bez liku.
A dziś? Dziś wymieramy. I to jest istotna przyczyna ekonomicznego kryzysu tak w Polsce, jak i w Europie. Równocześnie tylu ludzi nosi w sobie – często tajony – grzech dzieciobójstwa. Wyobrażam sobie różne wpisy Czytelników w komentarzach. O jedno proszę: nie przekonujcie mnie, że nie rozumiem człowieka, kobiety, że życia nie znam. Gdyby wtedy lekarz (czy ktokolwiek inny) przekonał moją Mamę, po prostu nie byłoby mnie i tylu lat – pięknych, szczęśliwych, potrzebnych nie tylko mnie samemu. Mam nadzieję, że Bóg pozwoli mi w wieczności spotkać się z tamtym lekarzem. Już nawet nie będę musiał dziękować. Bóg podziękował. A my serdecznie się uściskamy i pogadamy o tamtych dniach. Może po polsku, może po rosyjsku, a jak będę uważny, to i jidysz zrozumiem. Radości i ufności na Boże Narodzenie życzę!