- Jezus przychodzi na świat w Nazarecie, takiej małej pipidówce, w niewielkiej społeczności wioskowej, gdzieś daleko w odległym zakątku Galilei - usłyszeli młodzi liderzy.
– Jeżeli jesteśmy tutaj, to nie tylko dlatego, że chcieliśmy tutaj być, ale dlatego, że Ktoś nas tutaj zgromadził. I coś nas łączy – łączy nas chrzest, w którym każdy z nas został zanurzony w Chrystusa. Jesteśmy dziećmi wielkiego Króla – w niedzielne przedpołudnie mówił brat Kazimierz Kazek ze Zgromadzenia Małych Braci Jezusa, który na co dzień żyje w Warszawie. Opowiadał przyszłym liderom przygotowań do ŚDM o zwyczajnym życiu Jezusa, które przez 30 lat toczyło się w Nazarecie.
– Jezus chciał się urodzić jako człowiek i tak się urodził. Miał matkę, przybranego ojca. To byli ludzie, którzy normalnie żyli, pracowali, należeli do wioskowej społeczności – mówił brat Kazimierz. – I Jezus takie życie wybiera. W pocie ciężkiej pracy rzemieślnika, w radości życia w rodzinie. Staje się jednym z tej niewielkiej społeczności wioskowej. Chce pokazać, że jeśli Bóg może żyć jak człowiek, to człowiek może żyć jak syn Boży – tłumaczył brat Kazimierz.
Nie tylko opowiadał o Jezusie, ale także przypominał, że dla każdego chrześcijanina przychodzi czas głoszenia Dobrej Nowiny. – Biada chrześcijanom, którzy nie głoszą Dobrej Nowiny. Nie słowem, ale czynem i prawdą. Będziecie to robili albo zmarnujecie życie –mówił, dodając, że na każdego przychodzi czas próby. Tak też przyszedł na Jezusa.
– Zdradzono Go. Umiera na krzyżu. Umiera ciężko, ale do końca się modli. Umiera, żeby nam udowodnić, że do śmierci nas ukochał. Jezus do końca nas nie opuści. Jeżeli w to nie uwierzymy, to biada nam. Będziemy politowania godni. To nie ja mówię. Przeczytałem to w listach – tłumaczył młodym brat Kazimierz.
– Każdy może żyć życiem Nazaretu. Prostym, zwyczajnym, patrząc na Jezusa. Próbować uczyć się patrzeć na świat, tak jak Jezus na niego patrzył – zachęcał, opowiadając też o Zgromadzeniu Małych Braci Jezusa.