Za niecały miesiąc przyjmą święcenia kapłańskie. Nocą modliła się za nich młodzież.
Dk. Łukasz Waligóra Anna Kwaśnicka /Foto Gość W pierwszej części czuwania nie zabrakło też świadectw. O swojej drodze do święceń kapłańskich opowiedzieli dk. Łukasz Waligóra i dk. Jan Pander, a o drodze do pierwszych ślubów zakonnych opowiedziała nowicjuszka s. Magdalena, która pierwszą profesję złoży za 4 miesiące. Natomiast wiele o ufności Bogu mówiła s. Laura.
– Wszystko zaczęło się bardzo prosto w zwyczajnej rodzinie nie pobożnej za bardzo, nie pobożnej za mało – mówił dk. Łukasz Waligóra. Opowiadał o tym, że miał uczulenie na przedszkole, więc rodzice zostawiali go pod opieką babci. – A babcia, jak to babcia – czytała Pismo Święte i pobożną lekturę – mówił, wspominając wspólne oglądanie z babcią Biblii obrazkowej, słuchanie historii biblijnych, a także codzienne spacery, które bez względu na obraną trasę zawsze kończyły się w kościele lub kaplicy wieczystej adoracji. – Widziałem, że babcia klęka w pierwszej ławce i coś szepcze. Dzisiaj wiem, że modliła się też za mnie – podkreślał dk. Łukasz.
Mówił, że mocnym i ważnym wydarzeniem była I Komunia św., ale potem ze względu na przekorę do ministrantów nie wstąpił. Dopiero za namową kolegi 6 grudnia wybrał się na zbiórkę i zachęcony dużą „mikołajową” paczką słodyczy został ministrantem. – Zacząłem odkrywać, jak wiele radości daje mi przebywanie blisko ołtarza. Doszło nawet do tego, że na strychu założyłem bardzo dobrze prosperującą parafię i nawet co niedzielę zbierałem tacę u rodziców – opowiadał, wywołując uśmiech na twarzach młodych ludzi, którzy z zaciekawieniem słuchali o dalszych krokach, które młodego chłopaka zaprowadziły do seminarium.
– W gimnazjum przyszło pogłębienie wiary, ale też pojawiła się w moim życiu blond niewiasta. Prowadziłem normalne młodzieńcze życie, ale wybierając szkołę średnią wybrałem niższe seminarium duchowne. To w tym miejscu Pan Bóg dał mi się szczególnie odkryć. Zrozumiałem, że nie ma piękniejszej sfery, w której mogę spotkać Boga, niż liturgia – wyjaśniał, podkreślając, że wybierając kapłaństwo chciał być jak najbliżej Boga, a przez to i drugiego człowieka.