Za niecały miesiąc przyjmą święcenia kapłańskie. Nocą modliła się za nich młodzież.
Dk. Jan Pander Anna Kwaśnicka /Foto Gość Inaczej potoczyła się droga dk. Jana Pandera. – Moje drogi nie kończyły się w kościele, co najwyżej na boisku. Okładaliśmy się kijami, strzelaliśmy do siebie, odpalaliśmy ciągniki a potem uciekaliśmy przed pracownikami, którzy nas gonili. Ot, takie różne pomysły mieliśmy. Takie były moje początki – opowiadał dk. Jan, podkreślając, że cała jego historia to wielkie miłosierdzie Boga.
– Pochodzę z typowo katolickiej rodziny. Chodziłem na Mszę niedzielną, na Mszę szkolną też, bo tato mnie gonił. Zostałem nawet ministrantem, skosili mnie tym, że po kolędzie ministranci dostawali dużo fajnych rzeczy. Ale po jakimś czasie zrezygnowałem, bo trzeba było w sobotę rano wstawać na zbiórkę – wspominał i mówił, że jednak zawsze cenił sobie wartości, zawsze pociągało go dobro jako największa wartość. Nawet jak z chłopakami dzieliliśmy się na drużyny: dobro i zło, to zawsze chciałem być w tej dobrej drużynie i na przykład jako rycerz na białym koniu pokonywać smoki. Naprawdę takie mogą być początki księży – uśmiechał się diakon.
Opowiadał o tym, że początkowo Pan Bóg dla niego Kimś odległym, dopiero po bierzmowaniu zaczęła się comiesięczna spowiedź, rozważanie, kim jest Pan Bóg. – Nie chciałem być księdzem, nie wyobrażałem sobie siebie w sutannie, a teraz bardzo rzadko ją zdejmuję. Kiedy wszedłem dzisiaj do mojego kościoła parafialnego, stanąłem na środku pustej świątyni i pomyślałem: „ja nie chcę w życiu czegoś innego” – mówił dk. Jan.
– To, co diakoni opowiadali o swoim życiu, pozwoliło nam bliżej ich poznać. Okazuje się, że byli takimi dziećmi czy nastolatkami jak my. Nie zawsze byli grzeczni, nie zawsze wiedzieli, że zostaną księżmi – podkreślają Julia Reinwald i Dawid Wicher z Gogolina. – Jestem tutaj, żeby modlić się za diakonów. Od początku, jak poznałam diakona Janka, modlę się za niego. Wiem, że każdy ksiądz i kleryk przygotowujący się do kapłaństwa potrzebuje modlitwy – tłumaczy Weronika Stanicka z Zawadzkiego. – Modlitwa daje ogromną siłę. Sama tego doświadczyłam na własnej skórze, a tym bardziej potrzebują modlitwy ci, którzy mają nas prowadzić – dopowiada Paulina Makowska z Gliwic.
– Modlitwa jest nam bardzo potrzebna – podkreśla dk. Mateusz Mytnik. – Całe przygotowanie do kapłaństwa porównałbym do zasiania ziarenka w polu. Każdy młody chłopak, również ja, kiedy przychodzi do seminarium jest takim ziarenkiem rzuconym w ziemię. Tą ziemią jest program naszego dnia: poranne wstawanie, modlitwa, czytanie duchowne, adoracja. Za mną 5,5 roku takiego trwania w ziemi. Nawozem, który w tym czasie miał mnie i moich braci ugruntować, była teologia, której się uczyliśmy. Ale każdy rolnik wie, że mając super ziemię, super ziarno i super nawóz, to jeśli zabraknie deszczu, to nie będzie plonów. Deszczem jest modlitwa, która nas użyźnia i sprawia, że kleryk może stać się świętym kapłanem – wyjaśnia dk. Mateusz Mytnik.
W katedrze opolskiej 14 maja, w wigilię Zesłania Ducha Świętego święcenia kapłańskie przyjmie 12 diakonów. W nocnym czuwaniu wzięło udział 5 z nich: dk. Mateusz Kandzia, dk. Mateusz Mytnik, dk. Jan Pander, dk. Kamil Sowada i dk. Łukasz Waligóra, czyli przede wszystkim ci, którzy praktyki duszpasterskie odbywają w Opolu.