Sobotnie czuwanie w Opolu było impulsem, by dziewczyny zdecydowały się jechać do Krakowa.
- O Światowych Dniach Młodzieży słyszałam i w szkole na katechezie, i w parafii na spotkaniach przygotowujących do bierzmowania. Ale nie zdawałam sobie sprawy z wyjątkowości i atmosfery tego spotkania. Zupełnie nie myślałam o tym, by jechać do Krakowa - opowiada Ada Miszta.
- Wszystko zmieniło się w sobotę, kiedy stojąc z mamą na balkonie, obserwowałam ogromny pochód młodych ludzi z wielu krajów świata, który szedł do parku na moim osiedlu. Wszyscy byli radośni, śpiewający. Postanowiłam pójść zobaczyć, co będzie się działo na koncercie. Tak z ciekawości - kontynuuje opowieść Ada.
Na czuwaniu podczas Dnia Wspólnoty była też Oliwia Owczarz razem z rodzicami i dziadkami. Była i Karolina Grzegocka.
- Babcia od dawna namawiała mnie na wyjazd do Krakowa. Przekonywała mnie, że to będzie wspaniałe wydarzenie, że poznam wielu ludzi. Córka babci czyli moja ciocia brała udział w Światowych Dniach Młodzieży. Ale ja o tym nawet nie myślałam. Trwał rok szkolny, więc byłam skupiona na nauce - mówi Karolina. - A na sobotnim koncercie i czuwaniu było bardzo fajnie - dodaje.
- Kiedy weszłam w tłum ludzi, poczułam tę radosną atmosferę, stwierdziłam, że chcę więcej. Pojawiła się spontaniczna myśl, by jechać do Krakowa. Dlatego zaczęło się też kombinowanie, co zrobić, by znaleźć się w Krakowie. Karolina dzwoniła do dziadków, w domach rozmawiałyśmy też z rodzicami. A w niedzielę po Mszy św. podeszłyśmy z Karoliną do księży, by spytać, jak dostać się na Światowe Dni Młodzieży - opowiada Ada.
Wyjazd okazał się możliwy. - Pan Jezus do ostatniego momentu przygarnia wszystkich, tak i my przygarnęliśmy wszystkich, którzy chcieli jechać. Było to możliwe dzięki temu, że Centrum ŚDM w Krakowie udostępniło nie tylko rejestrację „last minute”, ale też uruchomiło centra rejestracyjne, które działały tutaj w dniu naszego przyjazdu. Zatem bez trudności mogliśmy zarejestrować udział trzech dodatkowych osób. Co więcej, mieliśmy też miejsca noclegowe i z biletami na pociąg nie było problemu - wyjaśnia ks. Tomasz Gajda. - Myślę, że skoro dziewczyny zachęciły się do wyjazdu na Światowe Dni Młodzieży poprzez udział w tym, co działo się w sobotę na naszym osiedlu, to też trzeba było się otworzyć na to, czego Pan Jezus zapewne chciał - podkreśla ks. Gajda.
Ada z Karoliną około 17.00 w niedzielę zadzwoniły do swojej koleżanki Oliwii z propozycją, by pojechała z nimi. - Chciałam jechać do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży, ale bałam się zamachu, więc wcześniej całkiem odrzuciłam ten pomysł. W sumie nadal się boję, ale ufam, że Pan Bóg nie da nas skrzywdzić. Więc kiedy dziewczyny zadzwoniły z propozycją, zastanawiałam się niespełna 2 godziny. Bo już o 19.00 jechałam do parafii, żeby się zapisać - tłumaczy Oliwia.