Oba rodzaje wolności są potrzebne. Komu? Nam samym.
Obie są trudne – choć każda inaczej. Pierwszy rodzaj wolności odczuwamy jako konieczność. Tak nam się przynajmniej wydaje. Jest to „wolność od”. Urlopowa wolność – można powiedzieć. Nie muszę! Nie muszę wstawać o piątej, nie muszę sterczeć w biurze czy gdziekolwiek indziej. Nie muszę oglądać tych samych twarzy. Nie muszę słuchać gderania szefa. Potrzebujemy tego. Jednak taka wolność, jeśli by nawet ją uznać za niezbędną w życiu, nasycić nie może. Taka wolność generuje rosnący ciąg potrzeb, często wyimaginowanych, w końcu nie do zaspokojenia. Wszelako potrzebujemy i takiej wolności. Jednak istotą wolności nie jest „nie musieć”, lecz „móc”. To jest wolność „ku czemuś”. Mogę! Mogę się rozwijać i doskonalić ciałem i duchem. Mogę poznawać świat i ludzi. Mogę sięgać po wiedzę. Mogę kochać kochanych każdego dnia bardziej i na nowo. Mogę naprawić zniszczone relacje. Mogę pokonać nawet nałogi... Lista i stopniowanie bez końca. Myślę, że ciąg dalszy odnajdziemy w niebie. Ta wolność daje niesamowitą radość. Mimo wszystkich ograniczeń człowieka krępujących. Czy jest człowiekiem, kto jej nie zakosztował?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.