Słowo „świętokradztwo” należy do słownika teologicznego i ma w nim znaczenie negatywne, bardzo mocne. Ale określenie to powinno być obecne także w przestrzeni niereligijnej. Jest bowiem określeniem szczególnej okoliczności złego czynu.
Jest mianowicie naruszeniem nie tylko dóbr mających wartość materialną (kradzież, uszkodzenie, zniszczenie), ale jest porwaniem się na świat wartości ludzi wierzących. Taką okoliczność uwzględniają kodeksy prawne. Choć bywa to w praktyce umniejszane, czasem lekceważone. Skala popełnionego zła jest szeroka. Od „oskubania” skarbonki w kruchcie po kradzież kosztownych naczyń liturgicznych czy koron z obrazów bądź samych, czczonych jako święte, obrazów. To są świętokradcze czyny na poziomie materialnym. Ale jest jeszcze poziom określany jako zbezczeszczenie. Gdy sprawcy chodzi nie o wartość materialną, a o wyrażenie lekceważenia, pogardy, nienawiści do tego, co święte. Dla jednych święte – dla innych wzgardy warte. Może więc wyrażać się odrażającym zachowaniem. Z naszego katolickiego punktu widzenia za największe bluźnierstwo poczytujemy sprofanowanie postaci Najświętszego Sakramentu – Hostii przechowywanych w tabernakulum lub rozdawanych w obrzędzie Komunii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.