To bar mleczny jak wiele innych, smaczne, niedrogie jedzenie, ale po cichu dzieje się tu wielkie dobro.
- Tak wygląda zamówienie na obiad zawieszony - mówi Damian Magnuszewski Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W nyskim Barze Popularnym od zeszłego roku działa akcja „Kawa zawieszona” i cieszy się coraz większym powodzeniem. Zwłaszcza od czasu, gdy pomysł zaczęła promować nyska młodzież.
– W poprzednich latach też przychodziły tu osoby bezdomne czy biedne, pytały obsługę, czy dostaną coś za darmo, albo podchodziły do klientów, prosząc o parę złotych czy kupienie zupy. A ja musiałem je wyganiać, bo nagabywały jedzących i wyglądały niezbyt schludnie. Teraz, kiedy ktoś tak robi, bo nie wie o tej akcji, podchodzę do niego, opowiadam o niej, kieruję do kasy, zachęcając: „Zapytaj, co jest”, a on patrzy na mnie z niedowierzaniem, pytając: „Poważnie mówisz?”. Idzie, dostaje coś, zjada i wychodzi najedzony zamiast obchodzić stoliki, wracać chwilę po tym, jak został wyproszony... – opowiada o „Kawie zawieszonej” Damian Magnuszewski, kierownik Baru Popularnego przy PSS Nysa (Rynek 23).
Podkreśla, że nie nie konkuruje zupełnie z tym, co robią jadłodajnia Caritas czy inne organizacje wydające darmowe posiłki. A korzystają z tego nie tylko osoby bezdomne. Również ci, którzy mają jakieś poważne problemy w życiu czy starsze osoby, którym po dokonaniu opłat za mieszkanie, telefon, leki brakuje na jedzenie. Zwłaszcza zimą jest sporo takich. Tu mogą otrzymać ciepły posiłek i nikt nie wie, czy ktoś siedzący przy sąsiednim stoliku je zupę kupioną czy zawieszoną.
Jak to działa? Bardzo prosto: osoba, chcąca „zawiesić” np. kawę czy pierogi dla kogoś, zleca to przy kasie, płaci i otrzymuje paragon, a na wydrukowanym zamówieniu zapisuje się, że jest zawieszone i czeka w kasie na potrzebującego. Do czasu, gdy ktoś przychodzi i pyta czy jest coś, z czego można skorzystać. Czasem jest to kawa, barszcz czy pierogi, zupa albo pełny obiad, nawet z kompotem.