Byłem tylko zwykłym muklem

Wczoraj w nocy, w 90. roku życia, zmarł ks. Stanislav Lekavý, długoletni kustosz sanktuarium Panně Marii Pomocné w Zlatych Horach. Przypominamy reportaż o jego niezwykłym życiu.

Wielu z nas zna z widzenia ks. Stanislava Lekavego. Widujemy jego uśmiechniętą twarz i lekko pochyloną sylwetkę w sanktuarium Panně Marii Pomocné w Zlatych Horach, którego jest kustoszem.  Bywa też gościem na uroczystościach w naszej diecezji, ostatnio np. na Górze Świętej Anny. Opowiada o sobie skromnie, z dystansem do siebie, czasem z ironią. Bez patosu mówi o wydarzeniach dramatycznych i heroicznych.

Więzień

Właśnie szykowałem się na zabawę taneczną, a już po chwili „tańczyłem” w więzieniu, opowiada ks. Lekavý w książce Vojtĕcha Vlčka* o chwili aresztowania za kolportowanie antykomunistycznych ulotek.. Był rok 1948 – komuniści akurat przejęli władzę w Czechosłowacji, Stanislav miał 18 lat. Wychował się w pobożnej rodzinie na południowych Morawach. Matka była dobra i serdeczna, ojciec surowy i bardzo wymagający, a syn - sam przyznaje, że sprawiał kłopoty, nawet raz uciekł z domu. Dzień przed aresztowaniem wykrzykiwałem, że w kryminale musi być lepiej niż w domu. Nie minęły 24 godziny a już tam byłem!, wspomina ks. Lekavy.

Skazany został na dwa lata więzienia. Tortury, przesłuchania, karcer, katorżnicza praca w kopalni uranu. – Ale nigdy nie czułem nienawiści i złości do nikogo – mówi. A co z osądzeniem win prześladowców? -  Oprawcy komunistyczni dopuścili się tak nieludzkich czynów, że tego nie jest w stanie osądzić żaden ludzki sąd, prawdziwie osądzi ich Bóg – mówi ks. Stanislav Lekavý i uśmiecha się pogodnie.

Noc

Zerkam ukradkiem na jego nadgarstki. Kiedy został skazany na trzytygodniowy karcer („odosobnienie, światło i jedzenie raz dziennie, za to dużo bicia”) był skuty ciężkimi kajdanami, porobiły mu się  rany w nadgarstkach, wdała się infekcja, odmówiono pomocy lekarskiej. Wycieńczony okrutnym bólem zwinąłem się w kłębek i czekałem na śmierć, majaczyłem, nagle usłyszałem cichy śpiew więźnia z innej celi „Być bliżej Ciebie chcę”. Miałem świadomość, że to już koniec, ale jednocześnie pojawiło się wspomnienie mojej pobożnej mamy i z całego serca zawołałem ”Boże, jeśli naprawdę jesteś, jak wierzy moja mama, proszę uratuj mnie”. Nie wiem jak długo walczyłem ze śmiercią, ale zacząłem chcieć żyć mimo całej beznadziei. Wygryzłem  sobie rany na rękach i zasnąłem głębokim snem. Rano obudził mnie krzyk dozorcy, spojrzenie na ręce powiedziało mi, że jestem uratowany, wspomina ks. Lekavy. W tę noc jakbym narodził się po raz drugi, mówi.

Ludzie dobrzy

Z więzienia pamięta także wielu wspaniałych, dobrych ludzi – współwięźniów, więziennego lekarza czy prostytutkę, która podczas konwoju na dworcu niepostrzeżenie dała mu paczkę papierosów, podczas gdy tłum innych ludzi odwracał wzrok i obchodził więźnia z daleka. Najlepiej wspomina dominikanina o. Antonina Jakuba Zemka. Dopóki byłem z nim w jednej celi, byłem szczęśliwy, jego osobę opromieniała niezwykła szlachetność, opowiada ks. Stanislav Lekavý. Chciał zostać księdzem jak on. Kiedy  zaczyna opowiadać o więzieniu od razu podkreśla, że sam miał niewielki wyrok, inni mieli cięższe, byli prawdziwymi antykomunistami, profesorami, żołnierzami frontu zachodniego, wielkimi bohaterami, on bohaterem nie jest. To jego towarzysze byli prawdziwym celem prześladowań politycznych. A ja byłem naprawdę zwykłym muklem, mówi ks. Lekavý. MUKL – skrót od „muž určený k likvidaci” czyli człowiek przeznaczony do likwidacji.

Paragraf numer 2

Po więzieniu trafił na 3 lata do PTP – wojskowych obozów pracy przymusowej dla politycznie wrogich elementów. Potem skończył szkołę średnią, a po maturze zgłosił się do seminarium w Litomĕřicach. Nikt ze mną nie rozmawiał, dostałem jedynie list, że nie zostałem przyjęty zgodnie z jakimś paragrafem nr 2, do dziś nie wiem co ten paragraf znaczył, wspomina. Musiał to być jakiś bardzo ważny paragraf, bo za dwa lata wezwała go StB (czeski odpowiednik naszych UB i SB) i zaproponowała, że umożliwi naukę w seminarium, nawet za granicą, a w zamian chcą tylko, żeby się z nimi zaprzyjaźnić. Stanislav jednak inaczej rozumiał przyjaźń, rozmowa nie skończyła się przyjemnie. Wkrótce został ponownie wezwany  celem zawarcia przyjaźni z StB, teraz miały do niej skłaniać również groźby i szantaże. Grozili mu 25 latami więzienia, nie była to wtedy jakaś rzadkość dla zwykłych mukli. Myśl, że mógłbym studiować za cenę zdrady doprowadzała mnie do rozpaczy, dlatego postanowiłem, że się ożenię, aby się wyrwać ze szponów StB, opowiada ks. Lekavý. I dodaje, że kto nie przeżył takiej sytuacji będzie miał problem z jej zrozumieniem. Przyznaje, że małżeństwo jako ucieczka przed StB to był zły pomysł. Żona znosiła ze mną jakiś czas bardzo ciężkie życie, mówi.

Byłem tylko zwykłym muklem   Ks.Stanislav Lekavý (z przodu w albie i stule) podczas Pielgrzymki Trzech Narodów do sanktuarium w Zlatych Horach w roku 2010. Andrzej Kerner /Foto Gość
« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..