Wanda Dück miała 24 lata i kończyła studia w katedrze Monumentalnego Malarstwa Ściennego w Akademii Sztuk Pięknych w Leningradzie. O Panu Bogu nie wolno było tam nawet wspomnieć, a ona chciała zaprojektować nowoczesny kościół w Lublinie.
Na Poczekajkę do ojców kapucynów przyprowadził ją architekt Marian Makarski.
- Najpierw poszliśmy do stolarni brata Kaliksta. Pachniało tam świeżo pociętym sosnowym i dębowym drewnem i tenże zapach osiadł na ubraniach roboczych i habicie brata Kaliksta. Pamiętam, że miał lekko upudrowaną twarz od cięcia i heblowania desek i pełne dobroci i uprzejmości niebiesko-szare oczy, z lekko zaczerwienionymi białkami od zmęczenia. Zapamiętałam pierwszy uścisk szorstkiej, ciepłej dłoni. To tak, jakbym włożyła rękę do imadła stolarskiego. Brat od razu przeprosił, bo zobaczył, jak się lekko zwinęłam z bólu, ale jego życzliwy uśmiech uśmierzył mój ból. Otrzepał trociny ze swojego ubrania (ogrodniczki z grubego niebieskiego dżinsu) i zaprosił nas na kawę do swojego pokoju w tymże baraku - wspomina Wanda Dück.
Pani Wanda Dück przy pracy.Kiedy powiedziała, co ją sprowadza, brat ucieszył się, że jest zainteresowana architekturą kościoła i że chciałaby popracować nad jego wnętrzem. Ojciec przełożony pozwolił na takie prace i otrzymała plany kościoła. Zanim wyjechała z powrotem na studia do Leningradu, opowiedziała bratu, że czekają ją trudności związane z tym obiektem, ponieważ to kościół. W Związku Radzieckim oficjalnie Boga nie było i na uczelni nie można było się zajmować żadnym sakralnym tematem.
- Brat pobłogosławił mnie na drogę i pojechałam. Na granicy, przy kontroli bagażu, celnicy zapytali mnie, co to są za plany, a ja odpowiedziałam od razu (skłamałam), że to nowo powstała filharmonia w Lublinie i tak już zostało - opowiada artystka.
Mimo trudności, jakie mogły ją spotkać, bardzo chciała pracować nad tym kościołem. Była pełna energii i nadziei. Temat św. Franciszka i Klary ją zafascynował. - Dzięki bratu Kalikstowi zaczęłam poznawać tych świętych. Do tego byłam pod wrażeniem ducha brata Kaliksta, Poczekajki i jego stolarni. Miałam wrażenie, że pozyskałam prawdziwego przyjaciela w jego osobie. Przestałam się bać, że wylecę z uczelni, jak się dowiedzą co robię, zaczęłam też odkrywać Pana Boga w swoim życiu, który przez studia w Związku Radzieckim poszedł całkiem w zapomnienie – mówi pani Wanda. Kiedy dotarła do Leningradu i pokazał projekt profesorowi, bardzo spodobała mu się architektura i udało się ją przeforsować jako filharmonię.