Na pielgrzymim szlaku można spotkać sercankę, józefitki, elżbietanki, siostry szkolne de Notre Dame, służebniczki NMP i służebnice Ducha Świętego, siostrę Maryi Niepokalanej, a także siostry szensztackie. W jakich idą intencjach?
Siostra Małgorzata, franciszkanka misjonarka Maryi pielgrzymuje z kietrzańską piątką zieloną. Jej atrybutem jest mikrofon. - Jestem zaangażowana w studiu pielgrzymkowym. Śpiewam, gram, przeprowadzam wywiady z gośćmi grupy. Okazuje się, że ta posługa w drodze wcale nie jest taka trudna, jak się obawiałam - mówi s. Małgorzata.
Siostry szkolne de Notre Dame, s. Antonina i s. Laura pielgrzymują w raciborskiej piątce żółto-czerwonej. Siostra Antonina idzie w intencji dziękczynnej. Dziękuje za śluby wieczyste, które złożyła 3 tygodnie temu. Prosi też o nowe powołania i odwagę dla młodych ludzi, żeby umieli wybrać drogę, na którą Pan Bóg ich powołuje. Natomiast s. Laura za miesiąc wyjeżdża na misje do Kenii i właśnie tę posługę zawierza Bogu w czasie pieszej pielgrzymki. Będzie tam w niewielkiej wspólnocie, która prowadzi szkołę misyjną i posługuje ludziom w wiosce.
Siostra Aldona, służebnica Ducha Świętego idzie już po raz drugi w tym roku. Najpierw pielgrzymowała z rodzinną parafią szlakiem Orlich Gniazd, a teraz ze wspólnotą Domów Nadziei w jedynce żółtej. - Idziemy w intencji obu naszych domów, naszych podopiecznych i darczyńców - zapewnia s. Aldona.
Siostra Radosława, służebniczka NMP, na Jasną Górę idzie po raz 18. - Dla mnie to czas rekolekcji, chociaż w tłumie i trudzie wędrowania, to czuję Boże działanie. Pan Bóg na różne sposoby przemawia. Warto głosu Pana Boga szukać i zasłuchać się w niego, i dzięki temu bardzo wiele wynieść z tego czasu w drodze dla duchowego umocnienia - mówi s. Radosława pielgrzymująca w jedyne niebieskiej wraz z s. Bertiną. - Nawet w takim ogromnym tłumie można w swoim sercu stworzyć izdebkę ciszy - zapewnia.
Siostry zakonne idą w habitach i welonach, również w tych największych upałach. Wydaje się, że to dodatkowy trud. - Ależ nie. Jestem przyzwyczajona do habitu i welonu. Habit to dla mnie jak druga skóra, więc noszenie go na pielgrzymce nie jest trudem. A czasem wręcz pomaga, bo mam ochronę przed spaleniem skóry - mówi s. Radosława.
- Na Jasną Górę idę chyba już po raz 13. Myślę, że to jest tak, że jak ktoś raz pójdzie i doświadczy ducha pielgrzymkowego, to będzie się czuł przyciągany, by pójść ponownie. To jeden aspekt, a drugim są intencje. Mam poczucie, że codziennym życiu mało sama sobie daję przestrzeni na mocną ofiarę, a na pielgrzymce jest fizyczny wysiłek i ofiara związana z wędrowaniem, bólem, zmaganiem z pogodą - mówi s. Vianneya, elżbietanka z jedynki czerwonej. - Piesza pielgrzymka to dobra okazja, by Pana Boga prosić, żeby Mu dziękować, żeby Go przepraszać - dopowiada.
- Na pielgrzymce jestem 15. raz. Powracam nie tylko ze względu na atmosferę budowaną przez piękne relacje międzyludzkie, ale przede wszystkim ze względu na to, że tu mam możliwość słuchania Boga w inny sposób. W drodze jest wiele sposobności rozważania słowa Bożego i dzielenia się z braćmi i siostrami w grupie - mówi s. Dorota, sercanka z jedynki zielonej. - To bardzo specyficzny czas, bo nie brakuje zmagania z trudnościami i własnymi słabościami. Całkowicie zdajemy się na Pana Boga. Są momenty, gdy ludzkich sił brakuje i wtedy człowiek bardziej łapie się Pana Boga i doświadcza Jego łaski, ma poczucie, że idzie Jego mocą a nie swoją - zauważa.
- Na pielgrzymce jesteśmy bardziej ogołoceni, bardziej możemy zawierzyć Panu Bogu. Nie mamy tu wiele, jesteśmy zdani na łaskę Boga i na drugiego człowieka. Wzajemna miłość nas niesie - podkreśla s. Dorota.
Okazuje się, że obecność sióstr skłania do pytań o powołania i o życie zakonne. - Już na pierwszy postoju, kiedy usiedliśmy na przystanku autobusowym, usłyszałam pytanie: "Jak to się stało, że siostra poszła do klasztoru?" - wspomina s. Dorota. - Są osoby, które pytają o to, jak na co dzień wygląda życie w zgromadzeniu zakonnym - dopowiada s. Vianneya.
Jakie intencje siostry niosą przed oblicze Matki Bożej? M.in. modlą się o powołania do swoich zgromadzeń, ale nie tylko.
- Na Jasną Górę idę chyba 15. raz i każdego roku powtarzam: "Panie Boże, proszę o 100 powołań i nie spuszczę o ani jedno". To mogą być powołania kapłańskie, zakonne, misyjne czy do sakramentalnego małżeństwa, ale ze stówy nie spuszczam - mówi s. Bertina, służebniczka NMP, która obecnie pracuje w domu dziecka w Gliwicach. - Modlę się też o dobrych wychowawców, nie tylko dla moich podopiecznych w Domu Dziecka. Modlę się, by Pan Bóg w naszych czasach wzbudził takich wychowawców, jak św. Jan Bosko czy o. Edmund Bojanowski, którzy porwą na nowo młodzież i dzieci do Boga. Doświadczam szczęścia, że wiara i bliskość Boga jest dla mnie wielkim skarbem i chciałabym, żeby młode pokolenie odkryło Boga żywego - dzieli się s. Bertina.
- Podejmując decyzję o pójściu na pielgrzymkę, wiedziałam, że pójdę w intencji pokoju. Do naszego klasztoru przyjęłyśmy trzy panie z Ukrainy, które mieszkały z nami od marca do czerwca. Nasze relacje tak mocno się zawiązały, że doświadczyłyśmy radości bycia razem, dzielenia się, czasem płaczu - mówi s. Dorota.
- Niosę intencje Kościoła. Towarzyszy mi modlitwa o pokój w Ukrainie i na całym świecie. Idę także w intencjach, które powierzył nam ksiądz biskup u początku drogi: za młodych ludzi, o łaskę wiarę dla nich i o powołania. Modlę się też w intencjach naszego zgromadzenia, parafii, w której pracuję i ludzi, którzy powierzyli mi swoje prośby o modlitwę. Spisałam je wszystkie na kartce i niosę w plecaku - zapewnia s. Radosława.