- Gospodyni, u której mieszkałam ze znajomymi, życzyła nam, byśmy byli szczęśliwi i byśmy nigdy nie musieli doświadczyć tragedii wojny. O to się mamy modlić - mówiła Madzia Rosiak, która po Bożym Narodzeniu pojechała do Lwowa.
Na przełomie 2022 i 2023 roku Europejskie Spotkanie Młodych odbyło się w Rostocku w Niemczech. Natomiast część młodych ludzi postanowiła w sposób nieoficjalny pojechać do Lwowa, by tam spróbować przeżyć podobnie czas. Wśród nich była Madzia Rosiak z duszpasterstwa młodych Ławka. O swoich przeżyciach opowiedziała uczestnikom Ekumenicznej Modlitwy Młodych, która w niedzielę 22 stycznia odbyła się w kościele seminaryjno-akademickim w Opolu.
- Chcę wam opowiedzieć o moim doświadczeniu jedności w sprzeczności i szukania sprawiedliwości pośród niesprawiedliwości. Po Bożym Narodzeniu razem z grupą studentów z Wrocławia pojechałam do Lwowa. W czasie, kiedy odbywało się Europejskie Spotkanie Młodych w Rostocku, chcieliśmy być na Ukrainie i modlić się o pokój razem z mieszkańcami Lwowa, razem z uchodźcami, którzy tam obecnie przebywają i razem z ukraińską młodzieżą, która nie mając możliwości pojechać do Rostocku, zjechała z różnych stron właśnie do Lwowa - opowiadała Madzia.
- Każdego dnia doświadczaliśmy tam mnóstwo sprzeczności i skrajnych emocji. Próbowaliśmy dostrzegać potrzeby ludzi, którzy tam żyją, i na nie odpowiadać. Jedną z nich była potrzeba gościnności i radości ze spotkania. Dlatego zdecydowaliśmy się na to, by mieszkać u rodzin w domach w przeróżnych warunkach i doświadczyć tego, co oni mają na co dzień - mówiła Madzia Rosiak, która z kilkorgiem znajomych zamieszkała w domu starszej Ukrainki.
- Kiedy tam przyszliśmy, to akurat nie było prądu. Świecąc latarką, miałam poczucie, że w tym domu niczego nie brakuje. Było jedzenie, co jakiś czas był prąd, a jak był prąd to była też ciepła woda. Ale po kilku dniach wspólnego życia, doświadczyłam jej dużej samotności, poczucia beznadziei i smutku. Kiedy zaczęła się wojna, cała rodzina tej pani wyjechała zagranicę - wyjaśniała dziewczyna.
- Tam wiele rodzin jest rozłączonych. Żyją w dużym poczuciu smutku i beznadziei, ale też mają w sobie potrzebę normalnego życia i cieszenia się z tego, co mają. Szukają radości w drobnych rzeczach. To widać. Widać też ich dużą wiarę, a za wiarą idzie nadzieja, że mimo teraźniejszych trudności, kiedyś będzie lepiej - podkreślała Madzia.
- Nasz pobyt we Lwowie, gdzie żyją społeczności różnych wyznań i Kościołów, odbywał się w duchu Taizé. Organizowaliśmy modlitwy ekumeniczne, bo zależało nam na tym, by razem z wszystkimi modlić się o pokój. W zasadzie codziennie spędzaliśmy popołudnie w innej wspólnie. Pierwszy raz w życiu miałam okazję spędzić czas w społeczności żydowskiej. Razem modliliśmy się, rozmawialiśmy o Bogu, ale też tańczyliśmy, co było dla mnie dziwnym doświadczeniem. Jak w czasie wojny, w doświadczeniu tragedii nagle tańczyć i cieszyć się, w ten sposób wychwalać Boga… - mówiła.
Opowiadała o rozmowie z prawosławnym zakonnikiem, który przekonywał, że więcej nas łączy niż dzieli. - Mówił, że niewiele nam brakuje, żebyśmy się porozumieli, wystarczy się o to modlić i ufać, że kiedyś będziemy jednym Kościołem - wspominała.
Podzieliła się też wiadomością, którą przywiozła od ludzi z Ukrainy, że są wdzięczni za całą pomoc, którą otrzymują z Polski: za modlitwę, poczucie solidarności i wsparcie.
- Moja gospodyni życzyła nam, byśmy byli szczęśliwi i byśmy nigdy nie musieli doświadczyć tragedii wojny. O to się mamy modlić - mówiła wzruszona Madzia.