- Brakuje mi słów, żeby opisać to, co nasi parafianie przeżywają. Jest wielu ludzi, którzy zostali pozbawieni wszystkiego. Sytuacja jest bardzo poważna, dramatyczna - mówi ks. Tomasz Struzik, proboszcz parafii św. Wawrzyńca w Głuchołazach.
Wejście kościoła św. Wawrzyńca w Głuchołazach w sobotę do późnych godzin nocnych było zabezpieczane workami z piaskiem. Potem przyszła fala. Biała Głuchołaska wylała się na miasto.
- Na placu kościelnym było z metr wody, która płynęła silnym nurtem, jak w górskim potoku. Woda wdarła się do środka kościoła, ale na szczęście zalana została tylko posadzka. Do prezbiterium woda nie weszła - mówi ks. Tomasz Struzik, proboszcz w Głuchołazach.
Wczoraj duszpasterze i parafianie uprzątnęli kościół i największy szlam z placu kościelnego, wieczorem mogła zostać odprawiona pierwsza Msza św. Kiedy ich odwiedzamy, akurat kończą obmywać wiadra i szufle, które w zwyczajnych okolicznościach są wykorzystywane do odśnieżania. - Chcieliśmy ten muł i szlam jak najszybciej zebrać, bo kiedy już zaschnie, to ciężko byłoby go ruszyć - mówi ks. Jan Pander, wikariusz w Głuchołazach.
- Oprócz kościoła parafialnego mamy tutaj jeszcze dwa mniejsze. Do kościoła św. Franciszka woda nie weszła, natomiast zalana była zakrystia, która w tej chwili też jest już uprzątnięta z pierwszego największego brudu, jaki zostawiła woda. Natomiast najbardziej poszkodowany jest kościół św. Rocha. Tam poziom wody przekroczył metr. Poprzewracane są w środku ławki, krzesła - opisuje ks. Struzik.
- Na plebanię woda się nie wdarła, ale piwnicę zalało na 1,7 m, a może nawet 1,8 m. Także tam wszystko jest do wymiany. Napór wody był ogromny, co mogą zobrazować wyrwane drzwi do garażu, który mamy na plebanii. Był ogromny huk i uchylne drzwi po prostu wyrwało - relacjonuje proboszcz. Podkreśla, że większym dramatem jest to, że wielu ludzi bardzo ucierpiało. - Po prostu brakuje mi słów, żeby opisać to, co nasi parafianie przeżywają. Część z nich ma całe mieszkania pozalewane, nieraz są to mieszkania świeżo odremontowane, a woda była w nich po sufit. W naszym mieście jest wielu ludzi, którzy zostali pozbawieni wszystkiego. Sytuacja jest bardzo poważna, dramatyczna - mówi proboszcz.
Podkreśla, że w niesieniu pomocy współpracują z Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Caritas Diecezji Opolskiej . - Wiele parafii z naszej diecezji, a także z Warszawy oferuje swoją pomoc. Zgłaszają się firmy, które chcą przekazać środki czystości i potrzebne sprzęty. Niedaleko kościoła powstanie magazyn, z którego mieszkańcy będą mogli pobrać potrzebne artykuły - zapowiada.
Obecnie parafia św. Wawrzyńca, która obejmuje całe Głuchołazy, przecięta jest rzeką Białą Głuchołaską na pół. Wczoraj około południa - jak opowiada Mateusz Winiarski, lektor z głuchołaskiej parafii - utwardzone zostały podmyte przez wodę wejścia na kładkę i została ona otwarta dla pieszych. Najpierw ruch został wprowadzony wahadłowo, później już można było swobodnie przechodzić. Natomiast nie ma żadnej możliwości, by przejechać z jednej strony miasta na drugą.
- Dobrze, że po tej stronie udało się otworzyć sklepy i jest w nich asortyment, bo u nas po drugiej stronie na osiedlach był problem z wodą pitną, właściwie z dostaniem czegokolwiek. To, czego potrzebujemy, to agregaty prądotwórcze, woda, żywność długoterminowa, a przede wszystkim ręce do pracy. Całe osiedle Koszyka i jego okolice, a także znajdujące się naprzeciwko osiedle Konstytucji 3 Maja były zalane. Jeszcze dużo jest szlamu, dużo sprzątania nas czeka i wypompowywanie wody z piwnic - relacjonował w poniedziałkowy wieczór Mateusz Winiarski. Na co dzień uczy się w nyskim Carolinum. Nie wie, kiedy wróci do szkoły. Na razie nie ma jak dojechać do Nysy, a ta też toczy swoją walkę z powodzią.
Ci, którzy są w najtrudniejszej sytuacji, nie mogą wrócić do zniszczonych domów i mieszkań, mieszkają w szkołach, które zostały wyznaczone na miejsca ewakuacji. Jedna z nich to Publiczna Szkoła Podstawowa nr 3 przy ul. Słowackiego. Tam jeszcze wczoraj wieczorem przebywało ponad 40 osób. Wcześniej ewakuowanych było tutaj więcej, ale część ostatecznie znalazła schronienie u swoich rodzin.
- Są to osoby, które w zasadzie straciły prawie wszystko. Tutaj - na ile możemy - zorganizowaliśmy dla nich pomoc. Mają gdzie spać, ciepłe posiłki. Pomaga nam Banderoza, gdzie przygotowywane są śniadania, obiady i kolacje, które otrzymują ewakuowani. Z kolei okoliczni mieszkańcy przynieśli m.in. papier toaletowy czy środki higieny osobistej - mówi Agnieszka Migus, dyrektorka szkoły.
Czytaj także: