- Nie da się opisać dobra, które płynie do nas z ludzkich serc - mówi ks. Sławomir Krawczyk. Tydzień temu Chomiąża z wyjątkiem trzech domów była zalana w całości. Dzisiaj pierwsza niedziela po powodzi.
Graniczna rzeczka Opawica wezbrała w nocy z 14 na 15 września o niemal trzy metry i zatopiła prawie całą - bez trzech domów - Chomiążę. To jedna z pięciu wiosek parafii Opawica, z których niezalana została tylko Radynia (i teraz tamta społeczność z panią sołtys na czele niesie pomoc zalanym sąsiadom). Tydzień później, 22 września, poranek jest przepiękny, a po chłodnej nocy (poniżej 7 stopni Celsjusza) słońce zaczyna ogrzewać, niebo jest bezchmurne. Opawica płynie wartko, ale już o wiele niżej, jej szum nie jest groźny. Na pobocza drogi zwiezione popowodziowe śmieci, przemoczone meble, sprzęty etc. (Więcej o sytuacji po powodzi w tej parafii TUTAJ-Jakie dobre serca są).
W Chomiąży od dwóch dni jest już prąd i bieżąca woda. Na murze wokół kościoła schną jeszcze dywany i chodniki, wczoraj zalany kościół pw. św. Jana Chrzciciela został wysprzątany, także z pomocą wolontariuszy z Gogolina i strażaków spod Raciborza, którzy skrzyknęli się, by pomóc. Przed poranną Mszą św. o 8.30 gromadzą się mieszkańcy, niektórzy się obejmują, łzy kręcą się w oczach, dzielą dramatycznymi przeżyciami. – Woda była wyższa niż w 1997 roku. Ale też pomocy jest o wiele więcej! Pomaga straż, wojsko, gmina. Z różnych miejsc kraju przyjeżdżają ludzie, często młodzi, by pomagać nam w sprzątaniu tego mułu. Albo przywożą dary – jedzenie, środki czystości. To jest niesamowite, ilu ludzi nam pomaga, ile jest dobrych serc – mówi Alina Rosowska-Wróbel.
Komentarz o dobroci doświadczanej przez powodzian i ich wdzięczności można przeczytać TU-Dwa sny o parafii Opawica
Zanim zacznie się Msza, starszy pan intonuje mocnym głosem śpiew: „Kiedy ranne wstają zorze”. Jak przedziwnie i jak mocno brzmią tu w ten dzień słowa: „Tobie ziemia, Tobie morze/ Tobie śpiewa żywioł wszelki/ Bądź pochwalon, Boże wielki!”.
– Przychodzimy na tę Mszę św. po tygodniowej przerwie, by dziękować Panu Bogu, że żyjemy. Że nie mieliśmy takich doświadczeń, żeby ktoś wylądował w szpitalu czy żeby kogoś woda porwała.To, co ziemskie, co może odpłynęło, to tak jak mi jedna pani powiedziała: „Bóg dał, Bóg zabrał”. To odbudujemy dzięki naszej pracy i pracy wielu ludzi, którzy nas wspomagają. Cieszmy się tym, że żyjemy, że możemy tutaj dzisiaj być. Prośmy Dobrego Ojca, by dodał nam sił i fizycznych, i duchowych do podźwignięcia się z tych trudnych doświadczeń. Modlitwą nawzajem siebie otaczamy, ale módlmy się również za tych, którzy niosą nam pomoc, którzy otwierają swoje gorące, dobre serca i przychodzą z pomocą – czy przysyłają dary, czy przyjeżdżają, by pracować, by pomóc nam się podźwignąć – powiedział, rozpoczynając Mszę św. tutejszy proboszcz ks. Sławomir Krawczyk. Potem znowu niezwykle brzmią słowa Psalmu „Pan podtrzymuje całe moje życie”.
Podczas ogłoszeń na zakończenie Eucharystii ks. Krawczyk przez 12 minut podaje najważniejsze informacje dla mieszkańców. O tym, gdzie i kiedy będzie można odbierać dary, kiedy będą szczepienia profilaktyczne przeciwko chorobom zakaźnym na jakie bardzo narażeni są teraz powodzianie, o tym, jak wielu ludzi pomaga całej parafii, gdzie można zgłosić się po osuszacze, dziękuje sołtysowi. – Na początku, w poniedziałek, miałem plan, żeby notować tych, którzy niosą pomoc, żeby im imiennie dziękować. Ale już w poniedziałek przed południem okazało się to niemożliwe. Jest tyle osób zaangażowanych, że człowiek by stracił zbyt wiele cennego czasu, aby to wszystko notować. Módlmy się za tych, którzy niosą nam pomoc, bo naprawdę tego nie da się opisać: ile dobra płynie z ludzkich serc – mówił ks. proboszcz. Powiedział też, że był po czeskiej stronie Opawicy u znajomych i tam ludzie nie doświadczają tak wielkiej ludzkiej pomocy: darów i wolontariuszy.
Pani Alina Rosowska-Wróbel dotyka mnie w ramię kiedy śpiewamy na koniec „Święty Boże, Święty Mocny” i prosi, żebym coś napisał. - Chcieliśmy serdecznie podziękować naszemu księdzu proboszczowi za zaangażowanie w tym trudnym czasie. Oczywiście także innym: darczyńcom i naszemu sołtysowi panu Henrykowi Kulonkowi i jego żonie Krysi – mówi wzruszona, kiedy wychodzimy z kościoła.
Przed świetlicą wiejską kolejna grupa, która przyjechała do Chomiąży wesprzeć mieszkańców. Rozpalają … grilla. Marek Duda, jego syn Daniel i kolega Darek Tomala z Tąpkowic i Orzecha k. Tarnowskich Gór przyjechali umilić mieszkańcom czas i posilić ich w pierwszą niedzielę po powodzi.
Pierwsza niedziela po powodzi w Chomiąży