Radość, wdzięczność i nadzieja

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 23.08.2021 11:36

Dom Nadziei w Opolu służy już od roku. - Byłem na skraju przepaści, a tu uzyskałem wsparcie: od odzieży i posiłku, przez rozmowę po duchową pomoc - przyznaje korzystający z niego pan Arkadiusz.

Radość, wdzięczność i nadzieja   Wolontariusze, pracownicy i korzystający z Domu Nadziei spotkali się na jubileuszowej Eucharystii. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Rok temu 22 sierpnia 2020 r. kard. Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, oficjalnie pobłogosławił Dom Nadziei, który powstał w Opolu. Wcześniej odprawił w opolskiej katedrze Mszę św. w intencji przyjaciół i dobrodziejów Domu Nadziei wraz z biskupami opolskimi: bp. Andrzejem Czają i bp. Rudolfem Pierskałą. (Więcej o tym tutaj.)

- Radość, nadzieja i wdzięczność wszystkim, którzy ten dom tworzą pod batutą siostry Aldony i wam, którzy tu przychodzicie. To dla was jest ten dom, jesteście też naszą radością. Cieszymy się, mogąc wam jakoś pomóc, widząc was wymytych, pachnących, w relacjach, rozmawiających ze sobą, jadących gdzieś razem na rowerach czy pieszo - rok temu tego wszystkiego nie było - mówił bp Andrzej Czaja. Przyznając, że są pięknym obliczem Kościoła i znakiem dla innych, stwierdził: - Mam wrażenie, przy całym tym nastawaniu na Kościół i też jego kryzysie, że duchowo nasz Kościół się budzi, coraz bardziej tętni życiem. Z tego trzeba się cieszyć i do tego przykładać rękę!

Radość, wdzięczność i nadzieja   Składanie darów i błogosławieństwo biskupa. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Siostra Aldona Skrzypiec SSpS, jałmużnik biskupi i pomysłodawczyni Domu podsumowała, co działo się w czasie tego roku: wizyta kard. Krajewskiego, rozszerzenie funkcjonowania od sobotnich „Śniadań z nadzieją” na kolejne dni, pożegnania po śmierci podopiecznych i wolontariuszy. Zimą, w największe mrozy wieczorne i nocne dyżury, przygotowania do obchodów świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, odbywające się z ograniczeniami pandemicznymi, nabożeństwo Drogi Krzyżowej w katedrze. Różne pomysły, np. strzyżenie a nawet "Metamorfozy", remont. W wakacje wyjazdy rowerami na wyspę Bolko, nad jezioro Turawskie, kajaki w Kolonowskim, udział w pielgrzymce na Jasną Górę (tu relacja). I najnowszy pomysł - mieszkanie treningowe.

- Ten rok był bardzo dobry, rozwinął to, co dzieje się w Domu Nadziei. Zaczynaliśmy od karmienia osób bezdomnych i ubierania ich. Teraz to miejsce, gdzie mogą oni przyjść, doświadczyć życzliwości i otrzymać profesjonalną pomoc: terapeutyczną, w kształceniu umiejętności społecznych, ale i np. w znalezieniu pracy, miejsca zamieszkania. Najważniejsze jest to, że daje nadzieję na to, że można poprawić to swoje życie, wyjść na prostą. Wolontariusze z podopiecznymi tworzą tu taką rodzinną atmosferę. To ważne, bo wielu z nich nie ma rodziny i najbardziej doskwiera im samotność. My też na tym korzystamy, znajdujemy przyjaciół - tłumaczy wolontariuszka Aleksandra Ślepecka.

Radość, wdzięczność i nadzieja   Podziękowania i słowa wdzięczności dla całej ekipy, zaangażowanej w działalność Domu Nadziei składano na ręce siostry Aldony Skrzypiec. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- A te wspólne wyjścia, wyjazdy aktywizują, pozwalają się ubogacać wzajemnie, tworzyć wspólnotę, więzy, relacje. Często nie widać różnicy, czy ktoś pomaga czy korzysta z pomocy - dodaje s. Aldona.

- Za to, co robicie, chcę powiedzieć głębokie, szczere "dziękuję". Wiem, że w was mamy partnerów w pomaganiu ludziom najtrudniejszej sytuacji, najbardziej potrzebującym - mówił Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola, obiecując dalsze wsparcie.

Także ks. Waldemar Klinger, proboszcz parafii katedralnej docenia Dom Nadziei. - To miejsce, gdzie można przekierować potrzebującego, mając świadomość, że to nie jest pusty adres, który się podaje, by pozbyć się problemu, ale że tu każdy otrzyma pomoc i dobre słowo - podkreśla.

Radość, wdzięczność i nadzieja   Prezentacja, zdjęcia przypominały to, co się działo... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Ja też byłem od początku, kładłem tu instalację elektryczną, jak go budowali. Wiele z przychodzących tu osób jest w porządku, atmosfera jest super, podobnie te wyjazdy, które odciągają od codzienności, marazmu i leniuchowania. Jak teraz pracowałem, to nie przychodziłem, ale teraz, czekając na nową ofertę znów zaglądam - uśmiecha się pan Dariusz.

- Jak jeszcze nie było tego domu, to przychodziłem pod ratusz, brałem udział w wigiliach itd. Przy takim wsparciu można wybrnąć z najgorszego dołka: już cztery lata nie piję, od miasta dostałem mieszkanie, urządziłem je, teraz jeszcze te wycieczki i rowerowe, udział w pielgrzymce – to motywuje do dalszego życia w spokoju - podsumowuje pan Arkadiusz.