Wystawa fotograficzna, którą można oglądać do 18 grudnia, echo rozmów z ciekawymi ludźmi oraz 190 stron wartościowej poezji i prozy, ubranych w malinową okładkę Almanachu prowincjonalnego to pokłosie sobotniego wieczoru literackiego.
Kuferek z poezją - czyli kolejny numer Almanachu Prowincjonalnego Karina Grytz-Jurkowska/ GN Ukazanie się 18. już numeru półrocznika pt. "Almanach Prowincjonalny", pisma kulturalno-literackiego w polsko-czeskim wydaniu, było okazją do rozmowy i uczty muzyczno-wizualnej.
Tym razem gośćmi sobotniego spotkania byli ks. Jerzy Szymik, teolog i poeta, Vladimír Křivánek, poeta z Pragi oraz Andrzej Babuchowski, tłumacz języka czeskiego.
W trakcie spotkania próbkę swojej twórczości, którą można znaleźć w almanachu, przedstawili młodzi poeci z Opawy i Raciborza. Czeskie dzieła przełożyła na język polski Julia Różewicz, wnuczka Tadeusza Różewicza.
Jednym z elementów spotkania była wystawa fotografii Jana Komarnickiego pt. "Między ziemią a niebem". Od wczoraj do 18 grudnia można ją jeszcze oglądać w Raciborskim Centrum Informacji przy u. Długiej 2.
Główną część wieczoru wypełniły jednak rozmowy, prowadzone z zaproszonymi gośćmi, poprowadzone przez Marka Rapnickiego, koordynatora projektu „4x Czarno na białym” i redaktora naczelnego "Almanachu Prowincjonalnego".
Była w nich mowa o tym, co dzieje się z polską i zagraniczną poezją, o roli poety i wolnomyśliciela, a także o wierze, nadziei z niej płynącej i dawaniu o niej świadectwa życiem i twórczością. Dyskusję przeplatano strofami wierszy zaś niektóre zdania należałoby koniecznie zapisać w sztambuchach. Stąd też zamieszczamy poniżej choć fragmenty tych rozmów.
Rozmowę z Vladimirem Krivankiem (w środku), tłumaczył Libor Martinek (po prawej). Karina Grytz-Jurkowska/ GN Z Vladimírem Křivánkem, poetą, krytykiem i historykiem literatury, który poprowadził wcześniej warsztaty dla młodych rozmawia Marek Rapnicki.
Marek Rapnicki: Pochylałeś się nad każdym okruszkiem poezji bez jakiejkolwiek niechęci, bez takiej profesorskiej wyższości. Wydaje się, że nasi młodzi twórcy byli tobą zachwyceni. (...) Jak ty to robisz, że jak kasztany z ognia wybierasz z wiersza to, co piękne i dobre?
Vladimír Křivánek: Chcę powiedzieć najpierw, że poziom tych tekstów – zarówno wierszy jak i prozy był wysoki. Ja zajmuję się poezją, ale nie jest ona moim źródłem utrzymania. Jestem nauczycielem. Mam też ten komfort, że jestem już dostatecznie stary, by się nie bać i mówię to, co myślę, bez oglądania się na innych. Jednak zajmując się historią literatury, nie wyobrażam sobie, by moje analizy literackie czy podejście do literatury jako nauki było ściśle naukowe. Nawet jeśli robię to naukowo, penetruję własne problemy egzystencjalne. Poezję, literaturę kocham i uważam za dobrodziejstwo.
MR: Podczas warsztatów podałeś tym młodym artystom dość nowatorską definicję bycia poetą.
VK: Tak, bo chciałem uświadomić im jedną ważną rzecz. Poezja nie jest, przynajmniej dla mnie ważniejsza od życia, ale gdyby jej nie było, życie straciłoby sens. Żartobliwie powiedziałem młodym, że bycie poetą w wieku 20 lat to nic nadzwyczajnego, w wieku 30 lat to nie jest do końca normalne, być poetą mając 50 lat jest dziwaczne, a jeśli ktoś jest nim licząc sobie 60 lat, to pozostanie nim już do śmierci.
MR: Słyszałem, że jednym z poetów, których cenisz, jest Miłosz...
VK: Zazdroszczę wam Polakom romantycznych poetów jak Mickiewicz, Słowacki i całej plejady wielkich twórców z tego okresu. Dla mnie poezja jest przeniknięciem do wyższych sfer wartości duchowych. Jeśli wiersz nie ma metafizycznego wymiaru, jest tylko zabawą, igraszką.
MR: Nawiązując do poetów czasów stalinizmu nie osądzasz ich, ale wskazujesz, że ulegali oni pewnym iluzjom.
VK: Jedni temu ulegli, inni nie. Nie jesteśmy od nich ani lepsi ani mądrzejsi. Także dziś jesteśmy w pewnej opresji, w totalitaryzmie wytworzonym przez media, reklamę, konsumpcjonizm i pustkę. Także dziś rzeczywistość stawia nam pewne wyzwania, a naszym obowiązkiem jest rozpoznać, co jest dobre a co złe.