W Opolu na Ławce PNP jednym z gości ks. Łukasza Knosali i młodzieży była mała siostra Małgorzata. Mówiła: - Pan Bóg w Jezusie stał się człowiekiem i dlatego ja chcę dla drugiego stać się kimś bliskim.
Naszym powołaniem jest obecność, przyjaźń, budowanie relacji z ludźmi, stawanie się ich siostrami - mówiła msJ Małgorzata, która przez 5 lat żyła wśród Romów na Słowacji. Obecnie, od 2,5 roku jest we wspólnocie na Filipinach.
O swoim życiu opowiadała w rozmowie z ks. Łukaszem Knosalą podczas diecezjalnych obchodów Światowego Dnia Młodzieży, jakie pod nazwą „Ławka PNP” w sobotę 13 kwietnia odbyły się w Opolu.
- Co robię na Filipinach? Po prostu pracuję w ogrodzie. We wspólnocie jesteśmy we cztery małe siostry. Dwie Filipinki, Koreanka i ja. Kiedy wyjeżdżałam na Filipiny, chciałam nauczyć się języka angielskiego i poznać inną rzeczywistość niż w Europie. Na początku byłam w Manili, potem wyjechałam do drugiej filipińskiej wspólnoty małych sióstr - na wyspie Masbate. To ubogi region rolniczy. Chcemy tam się stać siostrami ludzi - opowiadała msJ Małgorzata.
Wspólnota utrzymuje się z pracy. - Jedna z naszych sióstr pracuje na etacie w piekarni. Ja pracuję w ogrodzie. Zasadziłyśmy 150 ananasów i wiele bananowców. Mamy nadzieję, że z biegiem czasu będziemy mogły sprzedawać owoce - wyjaśniała mała siostra.
Prowadzący rozmowę ks. Łukasz Knosala dopytywał, dlaczego siostry zakonne w habicie podejmują takie prace? - Pamiętam, że mojej mamie też było trudno zaakceptować mój wybór zostania małą siostrą. Mówiła, że moje życie oznacza tylko, że przybył jeden ubogi człowiek na świecie. A ja na co dzień odkrywam sens tego życia, widzę, że to mi daje dużo radości i szczęścia. Dlatego, że ten wybór jest związany z wyborem Jezusa, który zanim zaczął działalność, żył w Nazarecie, w zwyczajnej rodzinie, pracował - dzieliła się msJ Małgorzata.
Opowiadała też o życiu wśród Romów. - Kiedy byłam w nowicjacie, zostałam zapytana, czy zgodzę się na zamieszkanie we wspólnocie małych sióstr pośród Romów. Zgodziłam się, ale jednocześnie myślałam sobie, na co ja się godzę, przecież jestem raczej spokojną osobą, trochę nieśmiałą. Nie wyobrażałam sobie życia między Romami. Ale kiedy tam pojechałam, pokochaliśmy się - mówiła.
Na Słowacji siostry chciały pracować tam, gdzie ich sąsiedzi. Dlatego zajmowały się segregacją odpadków, sprzątaniem ulic i porządkowaniem cmentarza.
- Dlaczego właśnie tak idziecie za Jezusem? Nie mieszkacie w klasztorze, a wynajmujecie mieszkania w bloku. Nie pracujecie jak inne siostry zakonne w katechezie czy wśród chorych? - dopytywał ks. Łuksza Knosala. - Jest to mocno związane z tajemnicą Wcielenia. Pan Bóg w Jezusie stał się człowiekiem i dlatego ja chcę dla drugiego stać się kimś bliskim, siostrą. Nie tylko sąsiadką, ale też kimś, kto z nimi pracuje - tłumaczyła.
- W znaczeniu światowym wybrała siostra drogę nieprzydatnego życia. Treścią siostry życia jest bycie blisko, a to idzie bardzo pod prąd. Jak to się stało? - dopytywał ks. Knosala. - Należałam do Ruchu Światło-Życie. Tam zaczęła się moja osobista więź z Panem Jezusem. Byłam zafascynowana bratem Albertem Chmielowskim i miałam marzenie, żeby zostać albertynką pracującą z ubogimi. Ale kiedy poznałam brata Karola de Foucauld, zobaczyłam istotną różnicę, że on też był z ubogimi, ale jako ich brat, jako ich przyjaciel - wyjaśniała.
- W momencie, kiedy składałam śluby wieczyste, odpowiadałam na pytanie: „Mała siostro, o co prosisz?”. I wtedy w sposób osobisty wyraziłam prośbę o złożenie ślubów wieczystych, mówiąc: „Przyjmij Jezu moje pragnienie chodzenie za Tobą, które wyrażę składając śluby wieczyste w Zgromadzeniu Małych Sióstr Jezusa”. To moje pragnienie jest ciągle żywe. Widzę, ile mi to daje radości i siły w momentach dużego zniechęcenia, zmęczenia, niepewności - dzieliła się.
Do słów małej siostry nawiązał bp Andrzej Czaja u końca Eucharystii na Ławce PNP. - Kiedy słuchałem tej rozmowy, przypomniały mi się słowa innej małej siostry sprzed wielu, wielu laty na KUL-u. Mówiła, że jako małe siostry Jezusa nie rzucają się na wielkie dzieła. Małe siostry Jezusa to te siostry, które starają się uobecniać w świecie najprostszą formę życia Jezusa z nami. Jaka to forma? Po prostu być z nami - mówił bp Czaja.
- Jezus pokazał nam, że już samo bycie z drugim człowiekiem ma głęboki sens i nie trzeba szukać w swoim życiu przydatności. Sensowne już jest „bycie z”. To ta pierwsza forma życia Jezusa - On zstąpił z nieba na ziemię najpierw po to, żeby z nami być. Jeżeli chcemy budować Kościół, musimy chcieć być z sobą, być z drugim - przekonywał młodzież zebraną na diecezjalnych obchodach ŚDM.
- Nie trzeba nerwowo szukać sensu życia. Sensem życia jest bycie z drugim. Jak jestem z drugim, to jestem i z Bogiem. To jest przeciwne do tego, co lansuje dzisiaj świat. Bo my za mało jesteśmy z sobą, przez nośniki to my nie jesteśmy z sobą i dla siebie - podkreślał biskup opolski. I przestrzegał, że bez sensu jest bycie tylko dla siebie.
Czytaj także:
Serwis specjalny "Gościa Niedzielnego" - Światowy Dzień Młodzieży w polskich diecezjach.