Dlaczego to niby ma być dzielenie na gorszych i lepszych. Przecież inny co innego trzeba mówić osobom żyjącym w związkach sakramentalnych, co innego osobom żyjącym w związkach sakramentalnych, co innego narzeczonym, co innego wdowcom itd. itp. Każda grupa ma swoją specyfike i inne problemy. Są też rekolekcje ogólne, ale nie widzę przeszkód dla zainteresowaniu się każdą z grup z osobna - tak można lepiej odpowiedzieć na problemy konkretnych grup.
do Krisa; wszystkim trzeba mówić to samo: nawracajcie się i porzućcie grzech. Niesakramentalnych, czyli zyjących w cudzołóstwie i złamaniu przysięgi małżeńskiej obowiązuje ten sam Dekalog, co wszystkich katolików.
Co to znaczy nie mogą uzdrowić swojej sytuacji? Czyli są grzechy, z którymi nie można zerwać? Jak nie można, to znaczy, że to nie grzech? Bo Pan Jezus stawiał trudne wymaganie, ale nigdy nie niemożliwe do zrealizowania. Możliwości uzdrowienia są, tylko duszpasterzom brakuje odwagi, by pokazywać drogi uzdrowienia.
Rozumiem, że pewnych sytuacji nie da się odwrócić, natomiast z grzechem zerwać można ZAWSZE, czasem jednak płaci się za to wysoką cenę.A to wymaga poświęcenia, cierpienia i bólu. Aludzie nie lubią dziś od siebie wymagać, nie chcą cierpieć, wydaje im się, że lepiej od Boga wiedzą, co ich uszczęśliwi, bo szczęście upatrują w tym, co doczesne i ludzkie... I to jest prawdziwym problemem.
Właśnie o to mi chodziło. Z artykułu wynikało, jakoby uzdrowienie sytuacji osób w nowych związkach było czasami niewłaściwe. Taka teza zaprzecza nauce Pana Jezusa, który zawsze wzywał do zerwania z grzechem. Natomiast duszpasterze mówiąc o tej niemożliwości okazują fałszywe miłosierdzie i ich postawa może sugerować, że to nie jest grzech, tylko sytuacja bez wyjścia. O ile słyszy się czasami w kościele, że życie razem przed ślubem jest złe, to chyba nigdy nie słyszałem, że życie w nowym związku jest grzechem i że trzeba z nim zerwać.
Już tłumaczę: Nie można uzdrowić sytuacji, bo w "nowym związku" zaszły okoliczności wykluczające rozstanie - na przykład urodziły się dzieci (dobro dzieci wymaga obojga rodziców), albo "partner" ciężko choruje (nie godzi się porzucać potrzebującego) itp.
Do tego może dochodzić choćby uzależnienie od seksu na przykład...
Ja jednak domagam się duszpasterstwa dla osób porzuconych, które nie weszły (i nie chcą wejść) w "nowy związek". Takie osoby mają pełny dostęp do sakramentów, ale - na ile to widząc z rozmów z nimi - jest im bardzo ciężko. A Kościół zostawia ich bez żadnej dodatkowej opieki...
A jak są dzieci w obu związkach, to te z pierwszego są gorsze? Jak żona była niepłodna, to nie ma po co wracać, bo ważniejsze są dzieci? Jak panna ma dziecko, to czy zawsze wychodzi za mąż za ojca dziecka? Nie i nikt nie ma do niej pretensji, że nie przyjęła propozycji małżeństwa, że krzywdzi swoje dziecko. Ciekawe, czy osobom, które porzucają pierwsze dzieci, tak zależy na ich dobru? Ksiądz Pawlukiewicz doradzał w takiej sytuacji, żeby ojciec pomagał w wychowaniu dzieci nie mieszkając z nimi.
Nie podoba mi się ten trend, bo w popularnym odbiorze sprawia wrażenie, że zdradzanie małżonka jest dopuszczalną, tylko nieco "inną" formą obecności w Kościele.
Wiadomo, że rozwody się zdarzają Bogu ducha winnym ludziom. Ale wejście w grzeszny związek to po prostu grzech, który trzeba piętnować dla dobra grzeszących, a nie poprawiać im samopoczucie przez sprawianie wrażenia, że jakoś tam się da jednak żyć w ciężkim grzechu i w Kościele jednocześnie.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Dlaczego to niby ma być dzielenie na gorszych i lepszych. Przecież inny co innego trzeba mówić osobom żyjącym w związkach sakramentalnych, co innego osobom żyjącym w związkach sakramentalnych, co innego narzeczonym, co innego wdowcom itd. itp. Każda grupa ma swoją specyfike i inne problemy. Są też rekolekcje ogólne, ale nie widzę przeszkód dla zainteresowaniu się każdą z grup z osobna - tak można lepiej odpowiedzieć na problemy konkretnych grup.
wszystkim trzeba mówić to samo: nawracajcie się i porzućcie grzech. Niesakramentalnych, czyli zyjących w cudzołóstwie i złamaniu przysięgi małżeńskiej obowiązuje ten sam Dekalog, co wszystkich katolików.
Czyli są grzechy, z którymi nie można zerwać? Jak nie można, to znaczy, że to nie grzech? Bo Pan Jezus stawiał trudne wymaganie, ale nigdy nie niemożliwe do zrealizowania. Możliwości uzdrowienia są, tylko duszpasterzom brakuje odwagi, by pokazywać drogi uzdrowienia.
Egzakli;)
Rozumiem, że pewnych sytuacji nie da się odwrócić, natomiast z grzechem zerwać można ZAWSZE, czasem jednak płaci się za to wysoką cenę.A to wymaga poświęcenia, cierpienia i bólu. Aludzie nie lubią dziś od siebie wymagać, nie chcą cierpieć, wydaje im się, że lepiej od Boga wiedzą, co ich uszczęśliwi, bo szczęście upatrują w tym, co doczesne i ludzkie... I to jest prawdziwym problemem.
Nie można uzdrowić sytuacji, bo w "nowym związku" zaszły okoliczności wykluczające rozstanie - na przykład urodziły się dzieci (dobro dzieci wymaga obojga rodziców), albo "partner" ciężko choruje (nie godzi się porzucać potrzebującego) itp.
Do tego może dochodzić choćby uzależnienie od seksu na przykład...
Ja jednak domagam się duszpasterstwa dla osób porzuconych, które nie weszły (i nie chcą wejść) w "nowy związek". Takie osoby mają pełny dostęp do sakramentów, ale - na ile to widząc z rozmów z nimi - jest im bardzo ciężko. A Kościół zostawia ich bez żadnej dodatkowej opieki...
Ksiądz Pawlukiewicz doradzał w takiej sytuacji, żeby ojciec pomagał w wychowaniu dzieci nie mieszkając z nimi.
Wiadomo, że rozwody się zdarzają Bogu ducha winnym ludziom. Ale wejście w grzeszny związek to po prostu grzech, który trzeba piętnować dla dobra grzeszących, a nie poprawiać im samopoczucie przez sprawianie wrażenia, że jakoś tam się da jednak żyć w ciężkim grzechu i w Kościele jednocześnie.
Odpowiedzią na apel duszpasterstwa tzw. "porzuconych" małżonków jest wspólnota SYCHAR. Zapraszam na ich stronę:
http://sychar.org/
i forum:
http://www.kryzys.org/index.php
Życzę miłej lektury i może u kogoś pojawi się potrzeba otwarcia kolejnego Ogniska.
Pokój z Wami
Agata
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.