Mimo że bułki napisano poprawnie to literki "buł" w wyrazie bułki jawnie wskazują na niepoprawnie napisane słowo ból. A wiadomo kto się "łączy w bulu".
Coraz wiecej niepokojących sygnalów odnosnie wyborów prezydenckich zgłasza Polonia.
PKW sygnały o problemach oddala, nie przejmuje się nimi. A doniesienia są niepokojące. W USA czy w Australii pojawiają się np. prześwitujące koperty w głosowaniu korespondencyjnym. Gdy koperta dociera do wyborcy to nie ma znaczenia, ale już gdy Polacy wysyłają te koperty do konsulatu, to już widać, kto na kogo głosował.
Jakie to może mieć znaczenie?
Ludzie boją się, że część głosów może zostać wyrzucona do śmieci. To jest sprzeczne z prawem. Wybory bowiem przestają być w tej sytuacji tajne, a w dodatku ktoś może manipulować wynikami. Z głosowaniem korespondencyjnym jest i kolejny problem, o którym mówił już jeden z posłów PiS. Karty do głosowania są nielegalne. Według wytycznych PKW w głosowaniu korespondencyjnym karty powinny być pieczętowane pieczątką komisji obwodowej. Tę pieczątkę zaś ma wyłącznie przewodniczący komisji. Karty powinny być więc pieczętowane przez przewodniczącego, zapewne w obecności członków komisji. Tymczasem w kraju karty do głosowania wysyłają wójtowie, którzy posługują się nie swoimi pieczątkami! Za granicą zaś karty wysyłają konsulowie. Oni zapewne pieczętują to swoimi pieczątkami, co również jest nielegalne.
Co to zatem oznacza?
Całe to głosowanie jest do niczego. Jednak zapewne jeśli wybory pójdą dobrze dla władzy, to władza powie, że nic się nie stało. Zaś jak pójdą źle, to się okaże, że wybory trzeba powtórzyć. Sygnalizował takie niebezpieczeństwa poseł Grzegorz Schreiber.
Okazuje się że ci którzy pójdą zagłosować osobiście mogą mieć w ogóle problem z zagłosowaniem. Zgodnie z wytycznymi dotyczącymi głosowania w wyborach prezydenckich poza granicami kraju, wyborcy muszą zgłaszać się do placówek dyplomatycznych. Tu jednak pojawia się problem. Okazuje się bowiem, że z powodu nieznanego błędu systemu elektronicznego, do rejestru wyborców nie można wprowadzić ich danych. Oznacza to, że spora część przebywających lub mieszkających za granicą Polaków w wyborach zagłosować nie może.
@jur Zgadzam się w 100%. Odkąd mieszkam za granicą ani raz w polskich wyborach nie głosowałem. Uważam że nie mam moralnego prawa wybierać polityków w kraju w którym nie mieszkam. Osobom przebywającym za granicą na stałe powinno się odbierać prawo wyborcze (odzyskiwałyby je po powrocie).
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Andrzej KernerDODANE 07.05.2015AKTUALIZACJA 07.05.2015
Nie rozumiem tylko co razowy i bułki miałyby znaczyć...
PKW sygnały o problemach oddala, nie przejmuje się nimi. A doniesienia są niepokojące. W USA czy w Australii pojawiają się np. prześwitujące koperty w głosowaniu korespondencyjnym. Gdy koperta dociera do wyborcy to nie ma znaczenia, ale już gdy Polacy wysyłają te koperty do konsulatu, to już widać, kto na kogo głosował.
Jakie to może mieć znaczenie?
Ludzie boją się, że część głosów może zostać wyrzucona do śmieci. To jest sprzeczne z prawem. Wybory bowiem przestają być w tej sytuacji tajne, a w dodatku ktoś może manipulować wynikami. Z głosowaniem korespondencyjnym jest i kolejny problem, o którym mówił już jeden z posłów PiS. Karty do głosowania są nielegalne. Według wytycznych PKW w głosowaniu korespondencyjnym karty powinny być pieczętowane pieczątką komisji obwodowej. Tę pieczątkę zaś ma wyłącznie przewodniczący komisji. Karty powinny być więc pieczętowane przez przewodniczącego, zapewne w obecności członków komisji. Tymczasem w kraju karty do głosowania wysyłają wójtowie, którzy posługują się nie swoimi pieczątkami! Za granicą zaś karty wysyłają konsulowie. Oni zapewne pieczętują to swoimi pieczątkami, co również jest nielegalne.
Co to zatem oznacza?
Całe to głosowanie jest do niczego. Jednak zapewne jeśli wybory pójdą dobrze dla władzy, to władza powie, że nic się nie stało. Zaś jak pójdą źle, to się okaże, że wybory trzeba powtórzyć. Sygnalizował takie niebezpieczeństwa poseł Grzegorz Schreiber.
Okazuje się że ci którzy pójdą zagłosować osobiście mogą mieć w ogóle problem z zagłosowaniem. Zgodnie z wytycznymi dotyczącymi głosowania w wyborach prezydenckich poza granicami kraju, wyborcy muszą zgłaszać się do placówek dyplomatycznych. Tu jednak pojawia się problem. Okazuje się bowiem, że z powodu nieznanego błędu systemu elektronicznego, do rejestru wyborców nie można wprowadzić ich danych. Oznacza to, że spora część przebywających lub mieszkających za granicą Polaków w wyborach zagłosować nie może.
Zgadzam się w 100%. Odkąd mieszkam za granicą ani raz w polskich wyborach nie głosowałem. Uważam że nie mam moralnego prawa wybierać polityków w kraju w którym nie mieszkam. Osobom przebywającym za granicą na stałe powinno się odbierać prawo wyborcze (odzyskiwałyby je po powrocie).
"Kupuję bułkę wieloziarnistą w najlepszej piekarni w Opolu"
Ho ho! Burzuazja. W pas sie Panu Redaktorowi klaniac!
Panie Jakimowicz, pan Kerner to dopiero robi lansik!
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.